środa, 20 lutego 2013

Rozdział 14

3 miesiące później...

Siedziałam w Grillu ze swoimi przyjaciółmi. Elena, Bonnie, Stefan, Matt i Damon. Wszyscy świętowali. Każdy z nas, oprócz Damona oczywiście, skończył liceum jakieś 2 miesiące temu. Byliśmy na balu maturalnym, przystąpiliśmy do egzaminów, a w tym momencie żegnaliśmy się. Matt dostał się na Uniwersytet Stanowy w Atlancie, Elena po przemianie w wampira, postanowiła zostać ze Stefanem i Damonem w Mystic Falls. Tak na marginesie, ich trójkąt wciąż był nierozwikłaną zagadką. Bonnie poznała w czasie wakacji kilka czarownic, z którymi ma się niedługo spotkać, choć tak na prawdę wciąż nie wiem w jakim celu. Ja sama postanowiłam wyjechać do Anglii. Dostałam się do University College w Londynie, gdzie miałam studiować historię sztuki. Był to chyba najlepszy wybór, ponieważ jako wampir i tak nie miałam szans pracować jako dziennikarka, co od zawsze było moim marzeniem. 

Wraz z dniem wyjazdu, miałam zostawić za sobą całe moje poprzednie życie. Opuszczam przyjaciół, mamę, byłego chłopaka, mój ukochany pokój, w którym przeżyłam zarówno wspaniałe jak i tragiczne chwile. Miałam zamiar zostawić za sobą całe Mystic Falls, miejsce w którym przeżyłam 18 lat swojego życia, w tym tylko rok życia jako wampir. 

Jedyną rzeczą, a raczej osobą, której nie zostawiam z własnej woli, jest, a może raczej był Klaus. W niespełna tydzień po tym, gdy płakałam pod drzwiami jego domu, gdy błagałam go, by wytłumaczył mi swoje zachowanie, on wyjechał. Bez żadnego pożegnania, chyba że do takiego można by było zaliczyć 10 martwych ciał pozostawionych w pobliskim lesie, które to na pewno on zostawił przed wyjazdem. Nie miałam pojęcia dokąd się udał, nie miałam też od niego żadnej wiadomości. I choć bardzo za nim tęskniłam, to wiem, że nie byłabym w stanie wybaczyć mu tego, co zrobił.

Z rozmyślań wyrwał mnie głos Eleny:

-Za nowe życie! - krzyknęła wznosząc kieliszek szampana do góry na znak toastu. Podniosłam więc swój kieliszek, pokiwałam twierdząco głową i wypiłam cały alkohol. 

-Za nowe, lepsze życie.. - odpowiedziałam. 



Następnego dnia byłam już spakowana, a Stefan i Matt zanosili moje rzeczy do samochodu. Wpatrywałam się niewidzącym wzrokiem w mój pokój, próbując przypomnieć sobie tylko te dobre chwile, które w nim spędziłam. Już wczoraj, w Grillu postanowiłam, że zostawię za sobą przeszłość i ruszę dalej z moim życiem. Nowa szkoła, nowi ludzie, może nawet nowa miłość. To wszystko stało przede mną otworem, musiałam tylko po nie sięgnąć. Wiedziałam, że dziś, w tym właśnie pokoju, miałam po raz ostatni myśleć o Klausie. 

-Po raz ostatni. - wyszeptałam do siebie samej. Wyszłam na werandę, gdzie czekali na mnie moi przyjaciele, moja mama. Każdego z nich uściskałam na pożegnanie, obiecując, że będę ich odwiedzać. Na końcu przytuliłam mamę. Wiedziałam, że płacze. 

-Mamo, nie płacz. Przecież wrócę. - pocieszałam ją - Ciebie nigdy bym nie zostawiła. - powiedziałam, po czym ucałowałam ją w policzek. Pomachałam po raz ostatni do przyjaciół i już byłam przy samochodzie. 

-Kocham Cię córeczko. - powiedziała cicho mama, świadoma tego, że ją usłyszę. 

-My też Cię kochamy! - krzyknęli chórem Elena, Stefan, Matt i Bonnie.

-Do zobaczenia Barbie! - powiedział Damon. Wiedziałam, że to zrobi, zawsze tak do mnie mówił.

-Ja też was kocham! - krzyknęłam, po czym wsiadłam do samochodu i ruszyłam przed siebie. Nie chciałam, aby żegnali mnie na lotnisku, wydaje mi się to bardziej przygnębiające. Wypożyczony samochód miał zostać odstawiony na parking przed lotniskiem. Wpływ jest czasami bardzo wygodny. 
Pewnym siebie krokiem weszłam do hali odlotów i już to wiedziałam. Teraz będzie inaczej. Lepiej.




Po kilkunastu godzinach lotu, wreszcie byłam w Londynie. Rozejrzałam się dookoła siebie i uśmiechnęłam się. Zaczynam od nowa, w nowym miejscu. Z czystą kartą. Nikt nie wie, że jestem wampirem, nikt nie zna mojej przeszłości. Nie ma tu nikogo, kto by mnie znał. Uśmiechając się jeszcze bardziej podążyłam w kierunku stojącej niedaleko taksówki.


_________________________________________________


Siedziałem w wygodnym fotelu, w swoim apartamencie i popijałem whisky. Przez okno widać było tętniące miastem życie. Czułem się tu jak w domu, nigdy się nie nudziłem. Mimo iż w ciągu ostatnich kilku miesięcy zwiedziłem sporo świata, tu czułem się najlepiej. Spojrzałem na schnące jeszcze obrazy. Może i wyłączyłem swoje uczucia, ale sztuka jest wciąż dla mnie najważniejsza. Mówiąc w skrócie, "wkręciłem" się na pokaz dzieł sztuki w pobliskim uniwersytecie. Mam pokazać swoje obrazy, omówić je ze studentami itp. Potem planuje poznać bliżej kilka studentek, ale to już nie interes rektora. 
Mam nadzieję, że studentki na wydziale historii sztuki na University College w Londynie będą smakowite.



_________________________________________________


Witam was kochani! Wiem, że rozdział jest nudny jak flaki z olejem, jest krótki i w ogóle nijaki.. Ale musiałam dać jakiś wstęp do tego co się wydarzy. Mam już koncepcję co do dalszych losów, naszych ukochanych bohaterów :)
Zapraszam do czytania, oceniania, komentowania, marudzenia czy coś byście chcieli :)
PS. Kto jest zainteresowany, abym go informowała o nowych notkach, niech napisze w komentarzu, bo mam taki bałagan, że nie wiem co jak i z czym.
Pozdrawiam :)


niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 13

Nie mogłam nic powiedzieć. Słowa jakby wyparowały z mojej głowy, została tam tylko pustka. Jedyne co widziałam to martwe ciało pani Lockwood. I choć wiedziałam, że Klaus wpatruje się we mnie, czułam, że nie mogę teraz na niego patrzeć. Domyślałam się, że dowiedział się o zemście, ale to nie był powód by zabijać niewinną osobę. 
-Caroline.-wyszeptał mężczyzna. 
-Wynoś się stąd.-odpowiedziałam.-Nie chcę żebyś tu był. Wyjdź.-powiedziałam, po czym podeszłam do matki Tylera, wzięłam ją na ręce i ułożyłam na kanapie. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Tylera aby przyjechał do domu. Kiedy się rozłączyłam, usłyszałam jego głos.
-Caroline, wiesz co Tyler zrobił. Musiał mi za to zapłacić. 
-Ale ona nie była winna!-krzyknęłam.-Nic nie rozumiesz? Nie możesz tak zabijać niewinnych ludzi w ramach zemsty. Nie tak rozwiązuje się problemy.-mówiłam przez łzy.-Co ja sobie wyobrażałam? Że mogę cię kochać, pomimo tego kim jesteś? Nigdy się nie zmienisz, zawsze już będziesz taki. A ja nie jestem w stanie tego tolerować, nie takiego ciebie kocham.-wyszeptałam.
-Jestem hybrydą, taka jest moja natura. My jesteśmy mordercami, nie wypieraj się. Myślałaś, że można mnie zmienić? Oto kim jestem, Caroline. Mordercą. Pozbawionym uczuć zabójcą, którego nie obchodzi już co myślisz. Mnie nie da się zmienić, nie wierzę że miałaś taką nadzieję.-odpowiedział po czym wyszedł z domu. 
Stałam wciąż nad ciałem matki Tylera i nie byłam w stanie zapłakać. 



Wsiadałem do samochodu z uśmiechem na twarzy. Tyler pożałuje tego co zrobił. Niech wie, że ze mną nie można wygrać. Jestem pierwotnym, nikt nie będzie próbował się mnie pozbyć. 
Jechałem w stronę domu. Dopiero teraz pomyślałem o kłótni z Caroline. Nie będę tego przed nią ukrywał, chociaż wiem że nie chce mieć ze mną już nic wspólnego. Nie zmienię się, nigdy. Choć bardzo bym chciał być z Caroline, to nie potrafię nagle stać się dobry. Nigdy taki nie byłem. I nigdy nie będę. 
Wjechałem już na poboczną drogę prowadzącą do mojego domu, kiedy nagle zobaczyłem stojący na poboczu samochód. Miał włączone światła awaryjne, a w środku siedziała dziewczyna. Zatrzymałem się obok, wysiadłem z samochodu i podszedłem do niej. Gdy mnie zobaczyła opuściła szybę w samochodzie a ja zapytałem:
-Co się stało, kochana? Zepsuty samochód?
-Nie wiem co się stało, zaczęło dymić się spod maski więc się zatrzymałam i wyłączyłam silnik. Potem nie mogłam go już odpalić, i stoję tu i czekam aż ktoś mnie znajdzie.-odpowiedziała. Była śliczną, małą brunetką, o niebieskich oczach. Była wystraszona, choć nie wiedziała, że teraz powinna bać się jeszcze mocniej. 
-Mogę zobaczyć co się stało. Ale musisz poświecić mi latarką. Masz?-zapytałem.
-Tak, mam.-dziewczyna sięgnęła po latarkę i wyszła z samochodu. Gdy zatrzaskiwała drzwi, złapałem ją i przycisnąłem do samochodu. Zaczęła się szarpać i krzyczeć, kiedy moje oczy przybrały kolor czerwieni a wraz z uśmiechem ukazałem swoje kły. 
-Przykro mi kochanie, ale masz dziś wyjątkowo zły dzień.-po czym wbiłem kły w jej szyję i piłem jej krew dopóki nie umarła.
Kiedy jej ciało opadło na ziemię, całkowicie wysuszone z krwi, wiedziałem co muszę zrobić. Nie miałem zamiaru się zmieniać, nawet dla Caroline, więc mogłem zrobić tylko jedno. W tej chwili, po raz pierwszy odkąd poznałem małą blond wampirzycę, wyłączyłem swoje uczucia. 






Minęło kilka godzin odkąd wrócił Tyler. Wracałam właśnie do domu, dzwoniąc po drodze do wszystkich przyjaciół, aby powiedzieć co się stało. Chciałam zostać z Tylerem, ale postanowił być sam, a ja nie chciałam go dziś denerwować. Wystarczająco wycierpiał. 
Zaczęłam rozmyślać o rozmowie z Klausem. Nie mogłam uwierzyć, ze to się stało. Dziś rano wracałam od niego uśmiechnięta, szczęśliwa i po uszy zakochana. A teraz? Nie mogłam przestać myśleć o tym, co okropnego zrobił. Z drugiej strony nie mogłam sobie wyobrazić, że on na prawdę nie miał zamiaru się zmieniać, pomimo tego, że chciał być ze mną. Ja byłam gotowa do poświęceń dla niego, ale on dla mnie nie. Z oczu popłynęły mi łzy. Nie chciałam wracać do domu, wiem że mama pewnie by o wszystko pytała. Z przyjaciółmi też jakoś nie miałam ochoty się widzieć. Ale musiałam porozmawiać z Klausem. Wyjaśnić sobie to wszystko. Skręciłam więc w drogę prowadzącą do jego rezydencji. 
Po chwili stałam przed jego domem. W wampirzym tempie znalazłam się przed drzwiami jego domu i przez chwilę nasłuchiwałam. Siedział w salonie, słyszałam jego oddech, zagłuszany trzaskiem iskier w kominku, a także dźwiękiem stale dolewanego płynu do kryształowej szklanki. Mocno zapukałam do drzwi. Ale Klaus nawet nie drgnął. Zapukałam znowu i jeszcze raz. Nie otwierał. Po chwili postanowiłam, że po prostu wejdę, ale gdy szarpnęłam za klamkę i próbowałam pchnąć drzwi do środka okazały się zamknięte. Ale nie tak po prostu na klucz. Musiały zostać wzmocnione, nawet ja jako wampir nie byłam wstanie ich otworzyć. Spróbowałam jeszcze raz, ale nic to nie dało. Już miałam wracać do samochodu, ale postanowiłam zrobić coś jeszcze. 
-Klaus.-powiedziałam cicho.-Wiem, że mnie słyszysz. Porozmawiajmy, proszę.-wyszeptałam, i po moich policzkach popłynęły łzy.-Nie rozumiem dlaczego to zrobiłeś, proszę powiedz mi, że to był błąd, że źle to oceniłam. Kocham cię, i nie mogę myśleć o tym, że to koniec.-łkałam opierając się czołem o drzwi wejściowe.-Klaus, proszę. 



Dostałam weny twórczej, więc oto jest, nowy rozdział. :) Mam nadzieję, że lepszy od poprzedniego. Zapraszam do czytania i komentowania :)
xoxo






Rozdział 12

Wsiadając do samochodu czułam na sobie jego wzrok. Uśmiechał się, zresztą ja także. Siedząc za kierownicą spojrzałam w lusterko i popatrzyłam jeszcze przez chwilę na Klausa. Stał niedbale oparty o framugę drzwi w wytartych jeansach i wymiętej (tak, przyznaję się, to przeze mnie) koszuli. Po kilku sekundach stwierdziłam, że muszę dziwnie wyglądać tak się w niego wpatrując, więc posłałam mu jeszcze jeden uśmiech i ruszyłam w stronę domu. 
Byłam niesamowicie szczęśliwa. Spędziłam zaledwie jeden dzień, a raczej noc, z Klausem i czułam jak moje emocje zalewają mnie. Było to pożądanie, które czułam gdy tylko znajdował się blisko mnie. Miłość, którą go obdarzyłam, choć niespodziewanie. Radość, którą mi sprawiał spędzając ze mną czas. Wszystkie te uczucia potęgowały się nawzajem i sprawiały, że moje wampirze "ja" szalało. Wszystko co czułam, było zwielokrotnione, mogłam poczuć wszystko dokładniej, lepiej, mocniej. Ale gdy tylko zaczęłam zbliżać się do mojego domu poczułam coś jeszcze. 
Był to strach. 
Mimo iż chwile spędzone z Klausem były cudowne, i pomimo tego, że kocham go, to nie wiem jak moi przyjaciele na to zareagują. Jak powiedzieć im, że czuje coś do osoby, która zabiła tylu ludzi, znanych nam ludzi, przemieniła mojego byłego chłopaka z hybrydę, Elenę wykorzystywała jako torebkę krwi, a Bonnie musiała dla niego wykonywać zaklęcia, których nie chciała. 
Nie miałam pojęcia, jak powiadomić przyjaciół o tym co zaszło. Stałam już przed moim domem. Mamy nie było, normalne. Zamknęłam drzwi od samochodu i w torebce zaczęłam szukać kluczyków od domu. Nagle ktoś zasłonił mi usta ręką, żebym prawdopodobnie nie krzyczała. Już miałam się wyrywać, gdy usłyszałam znajomy głos:
-Spokojnie Caroline. To tylko ja, Tyler.-powiedział po czym opuścił rękę i gdy się odwróciłam, ruchem głowy wskazał mi abyśmy weszli do środka.


-O co chodzi, Tyler? Jesteś zdenerwowany.-zapytałam mojego byłego chłopaka.
-Chodzi o Klausa. A dokładnie to o jego hybrydy.-odpowiedział.-Już wszystkie złamały więź. Możemy się na nim zemścić, Caroline. Za wszystko co nam zrobił.
Stałam ze wzrokiem wbitym w Tylera i nie wiedziałam co powiedzieć. Mój były chłopak właśnie planował uwięzienie mojego aktualnego chłopaka. Choć nie wiem czy nazwanie Klausa chłopakiem jest odpowiednie. Był 1000-letnią hybrydą, więc słowo "chłopak" na pewno nie było odpowiednie. Próbowałam szybko wymyślić, co mam powiedzieć Tylerowi. Ale nic godnego uwagi nie przychodziło mi do głowy.
-Nie wiem jak co to powiedzieć, ale nie możesz tego zrobić Klausowi.-wyszeptałam. 

-Co?!-krzyknął Tyler.-On zniszczył nam życie, zginęło przez niego tyle osób.-kiedy to mówił, ja siedziałam ze spuszczoną głową i nie odzywałam się nawet słowem.-To przez niego się rozstaliśmy, Caroline.-wyszeptał Tyler i wtedy do niego dotarło. Zaczął chodzić nerwowo po moim pokoju i przeczesywał jedną ręką swoje włosy.-To on. Ten facet o którym mówiłaś, to Klaus, prawda?
-Tyler...-nie wiedziałam co mówić. Miał rację, Klaus zniszczył mu życie, a ja teraz z nim jestem.
-Nieważne.-powiedział zdenerwowany Tyler i wybiegł z mojego domu w wampirzym tempie, trzaskając za sobą drzwiami.



Po wyjściu Caroline postanowiłem zrobić sobie coś do jedzenia. Dopiero w kuchni uświadomiłem sobie, że od niepamiętnego czasu nic nie kupowałem, a lodówka świeci pustkami.
-Przecież mam hybrydy.-powiedziałem sam do siebie. Zadzwoniłem do Steve'a i powiedziałem aby zrobił zakupy i mi je przywiózł. Po jakiejś godzinie przyjechał z zakupami, ale zauważyłem że dziwnie się zachowuje. Był nerwowy i spięty, jakby się bał.
-Co jest?-zapytałem spokojnie. Miałem zbyt dobry humor żeby się nim przejmować.

-Nnnic takiego.-odpowiedział mi facet, nawet nie patrząc w oczy. 
-Spójrz na mnie.-powiedziałem. Kiedy podniósł wzrok zapytałem- Co się stało, że jesteś taki zdenerwowany.-Oczywiście używałem na nim wpływu.-Mów!
-Tyler uwolnił nas od więzi, i teraz planuje zemstę na tobie.-wyszeptał po czym szybko spuścił wzrok. Stałem jak wryty. Kiedy ten gówniarz to wszystko zorganizował? No tak, kiedy ja zajmowałem się blond wampirzycą. Niewiele myśląc wyrwałem serce Steve'a i cisnąłem nim o ścianę. Byłem wściekły. I wiedziałem jak się zemścić. Po sekundzie byłem już w samochodzie i zmierzałem do domu pani burmistrz.


Siedziałam w pokoju i zastanawiałam się co mam zrobić. Klaus nie odbierał telefonu, a ja nie wiedziałam jak powstrzymać Tylera od próby zemsty. 

-Może jest w domu.-pomyślałam. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu Tylera. Nie mogę pozwolić mu tak ryzykować. Nie chcę, aby to robił. Nie tylko ze względu na niego jak i na Klausa. Po niecałych 10 minutach zaparkowałam przed domem Tylera i to co zobaczyłam mocno mnie wystraszyło. Stał tam samochód Klausa.
-O nie.-powiedziałam do siebie i w wampirzym tempie pobiegłam do domu. Wpadłam do salonu i zobaczyłam stojącego do mnie tyłem Klausa, który trzyma jakąś kobietę i pije z niej krew. Po chwili skończył pić i upuścił martwe ciało na podłogę. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Pani Lockwood.-wyszeptałam.







Wiem, że rozdział jest krótki. Bardzo was przepraszam za to. Nie miałam ostatnio weny do pisania, byłam chora i musiałam złapać oddech po egzaminach.
Ale obiecałam do końca tygodnia i jest. Nie podoba mi się ten rozdział, ale chcę abyście odpowiedzieli na pytanie w ankiecie, bo to pomoże mi pisać dalsze rozdziały.
Zapraszam do czytania i komentowania. xoxo