wtorek, 30 kwietnia 2013

Epilog

Trzęsącą się ręką próbowałam wsadzić klucz do zamka w drzwiach. Nie szło mi to za dobrze. Denerwując się już coraz bardziej krzyknęłam:

-Kurwa, przecież jestem wampirem! 

Dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego co powiedziałam, rozejrzałam się nerwowo czy nikt tego nie słyszał. 

Ale nikogo przy mnie nie było. Nie było moich przyjaciół, ponieważ zostawiłam ich w Mystic Falls, nie było ze mną mojego chłopaka, bo ma wyłączone uczucia. Nate też nie było, i nie będzie, bo zerwałam z nim.

Jak dojrzale, powiedziałam do siebie w myślach. Nie ma to jak zerwać z kimś przez telefon. Ale nie chciałam się z nim spotykać. Nie chciałam go okłamywać, a wiem, że nie byłabym w stanie powiedzieć mu co stało się między mną a Klausem. 

Klaus. 

Byłam wściekła na niego. Miałam dość tego co robił. Tyle rzeczy mu wybaczyłam, aby z nim być, a on tak po prostu wyłączył swoje uczucia i znów jest najgorszym potworem jakiego znam...

Musiałam zrobić coś, aby znów włączył swoje uczucia. Przy okazji upewnię się, czy mu na mnie choć trochę zależy. 

________________________________________________

Tego dnia nie poszłam na uczelnię. Zadzwoniłam do dziekanatu, aby upewnić się, że Klaus zjawił się w szkole, po czym zabrałam przygotowaną wcześniej torbę i ruszyłam do jego domu. 

Wchodząc do środka upewniłam się, że nikogo nie ma i poszłam do jego sypialni. Łóżko było w takim samym stanie, jak rano, gdy stąd wychodziłam. Przypominało mi to wszystkie cudowne chwile, które razem przeżyliśmy, gdy Klaus miał w sobie człowieczeństwo. Miałam nadzieję, że to coś dziś zrobię, pomoże mu wrócić. 

Ze zniecierpliwieniem spoglądałam na zegarek, czekając na powrót Klausa. 

Była godzina 12.49 kiedy usłyszałam jak otwierają się drzwi wejściowe. Szybko sięgnęłam do torby po drewniany kołek i czekałam na Klausa. 

Wiedział, gdzie jestem i nie śpieszył się, aby przyjść. Słyszałam jak wolnym krokiem zmierza w kierunku sypialni. Po chwili drzwi otworzyły się i Klaus stanął, opierając się o ich framugę z twarzą bez żadnego wyrazu. 

-Nie zapytasz po co tu przyszłam? - Spojrzałam na niego i czekałam na odpowiedź. Nie wyglądał na zdziwionego, ale zastanawiał się, co wymyśliłam. 

-Nie interesuje mnie to specjalnie, ale skoro już tu jesteś, z drewnianym kołkiem, to proszę. Po co przyszłaś?

-Chcę żebyś włączył swoje człowieczeństwo. - Powiedziałam dobitnie. Klaus zaśmiał się i podszedł do barku, aby nalać sobie burbonu. 

-Nie spodziewałem się, że jesteś tak głupia, Caroline. - Odpowiedział mi Klaus śmiejąc się i popijając bursztynowy płyn. - Czy naprawdę myślisz, że ten kołek może zrobić mi krzywdę? - Oparł się o barek i wyczekująco patrzył na mnie. 

-Nie Klaus, nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy tym kołkiem. - Powiedziałam patrząc mu w oczy. Wstałam wciąż ściskając kołek i zrobiłam dwa kroki w jego stronę. Nawet nie drgnął. 

-Więc jaki jest twój plan, huh? - Zapytał.

-Odpowiedz mi na pytanie, Klaus. - Wyszeptałam, a mężczyzna lekko zmrużył oczy, zastanawiając się o co mi chodzi. - Czy czujesz coś do mnie? Czy mimo wyłączonego człowieczeństwa, jest w tobie choć odrobina uczucia, które do mnie żywisz? - I zanim dałam mu dojść do głosu, powiedziałam jeszcze - czy jest dla nas nadzieja? 

Przez kilka sekund Klaus stał bez żadnego ruchu, ani jeden mięsień na jego twarzy nie drgnął. Dopiero po chwili wybuchnął głośnym, donośnym śmiechem. 

Poczułam pieczenie pod powiekami, a sekundę później łzy spływały po moich policzkach. W środku czułam jakby moje martwe już serce, umarło znów. To było najgorsze. Pozbawienie kogoś nadziei jest najgorszą rzeczą, która mogła mi się przytrafić. Nawet wyłączenie przez Klausa uczuć, nie bolało tak, jak to, że pozbawił mnie jakiejkolwiek nadziei. 

Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Trzymały drewniany kołek. Bezwiednie podniosłam go do góry, na wysokość serca. Ostrze skierowane było w moją stronę. Całe moje ciało drżało, ale wiedziałam co muszę zrobić. 

-Mam nadzieję, że to przywróci twoje człowieczeństwo. - Powiedziałam, po czym mocno wbiłam kołek w swoje serce. Poczułam przeraźliwy ból i uczucie zamarzania krwi w żyłach i tętnicach. Jak rzeka w środku zimy, tak i krew w moich naczyniach zatrzymała się. 

Nie czułam jednak strachu. Czułam żal, bo ostatnie co zobaczyłam, to stojący przede mną Klaus, wciąż z twarzą niewyrażającą żadnego uczucia. 

Potem była ciemność. 

________________________________________________

Usłyszałem krzyk. Natychmiast otworzyłem oczy, próbując obudzić się z resztek pozostałego snu. Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem Caroline, która rzucała się na łóżku i krzyczała. 

-Caroline! - Krzyknąłem i potrząsałem jej ciałem, aby ją obudzić. - Caroline!!

Dopiero po chwili krzyk ustał, a moja ukochana otworzyła oczy. Była zszokowana patrząc na mnie. 

-Co się stało, kochana? Miałaś koszmar? - Zapytałem, delikatnie biorąc jej rękę w swoje dłonie, i zacząłem ją lekko rozmasowywać, aby dodać jej otuchy. 

-To wszystko był snem - wyszeptała Caroline. - To się nigdy nie stało. O mój boże... - szeptała, ocierając teraz załzawione oczy, jednocześnie śmiejąc się. 

-Caroline - powiedziałem biorąc jej twarz w swoje dłonie i patrząc jej w oczy. - Opowiedz mi.

Dziewczyna wzięła głęboki wdech i uśmiechając się, zadowolona, że to co się stało było tylko snem, zaczęła opowiadać o tym, że zabiłem matkę Tylera, że wyłączyłem uczucia, że ją zostawiłem. Mówiła o wyjeździe do Londynu, o naszym spotkaniu, i wreszcie o tym, że się zabiła. 

Spojrzałem na nią zmartwiony i wyszeptałem:

-Caroline. Kocham cię. I przysięgam, że to co się stało, nigdy nie będzie miało miejsca. Rozumiesz? -Zapytałem. Dziewczyna pokiwała głową, uśmiechając się szeroko. 

Pocałowałem ją delikatnie, a ona z ustami tuż przy moich wyszeptała:

-Będziemy razem, na zawsze...

________________________________________________

Oto i jest, ostatni rozdział :) 
Dziękuje wam za wszystkie komentarze, za to że czytaliście i cierpliwie czekaliście na kolejne rozdziały. 
Mam nadzieję, że zakończenie się spodobało. 

Tymczasem zapraszam na mojego drugiego bloga : http://the-story-of--my-life.blogspot.com/ 

Jeszcze raz dziękuje za wszystko i pozdrawiam :)

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 18

Wpatrywałem się w biały sufit. Wampirzym wzrokiem mogłem dostrzec każdą jego nierówność. 

Wzrokiem podążyłem dalej na ścianę. W kolorze ciemnobrązowym. Nad drewnianymi drzwiami wisiało kilka obrazów. 

Nie przedstawiały one niczego szczególnego, ale mimo wszystko lubiłem je. Były one jedną z niewielu rzeczy, które zabrałem z domu w Mystic Falls. 

Poza fortepianem, moimi obrazami i kilkoma ulubionymi koszulami zostawiłem tam całe swoje poprzednie życie. Dom, konie, rodzinę, kilku "znajomych". I Caroline. 

Mój wzrok automatycznie spoczął na blondynce leżącej obok mnie. Była naga, okryta jedynie jedwabnym materiałem, który niewiele w tej chwili zakrywał. Na poduszce leżały rozrzucone blond loki. 

Musiałem przyznać, że wyglądała dobrze. Nie zmieniła się odkąd wyjechałem z tego przeklętego miasteczka. A nawet teraz mogłem stwierdzić, że promieniała. 

No tak, spotykała się z jakimś chłopcem. Cała Caroline. Długo nie mogła być sama. Zastanawiałem się jak zareagowała na mój wyjazd. 

Ale tak naprawdę, to nie obchodziło mnie to. Już nie. 

Nachyliłem się nad dziewczyną i zacząłem całować ją po szyi. 

________________________________________________

Poczułam, że ktoś mnie obejmuje i natychmiast otworzyłam oczy. 

Klaus. 

Odsunęłam się szybko, choć podświadomie tego nie chciałam. Mężczyzna spojrzał na mnie ze złością, że mu przerwałam. 

Nie zważając na niego, w wampirzym tempie wstałam i zaczęłam się ubierać. Po sekundzie miałam już na sobie bieliznę i sukienkę, którą miałam na sobie wczoraj. Spojrzałam na Klausa, który z miną mówiącą "mam to gdzieś" siedział wciąż na łóżku. 

-Nie wierzę, że dałam się zaciągnąć Tobie do łóżka. - Powiedziałam nerwowo i wciąż wpatrywałam się w Klausa. Czekałam na jego reakcję, chciałam żeby powiedział coś pocieszającego. 

Ty idiotko! Krzyknęłam do siebie w myślach. Przecież on ma wyłączone uczucia. A ja byłam jego zabawką. Ciągle jestem. 

-Wychodzę. - Pokręciłam głową odsuwając swoje naiwne myśli, o pocieszającym mnie Klausie i skierowałam się w stronę wyjścia. 

-Caroline, poczekaj. - Na dźwięk jego brytyjskiego akcentu zmiękły mi kolana i odruchowo zatrzymałam się. Nie odwróciłam się jednak w jego stronę. Nie chciałam aby tląca się we mnie tęsknota do Klausa, pozwoliła mi zrobić coś naprawdę głupiego. - O co tyle szumu? - Słyszałam jak wstaje i zakłada na siebie jeansy. Wciąż stałam tyłem, czując wzbierające pod powiekami łzy. 

W sekundę później Klaus znalazł się naprzeciwko mnie. Miał na sobie jedynie jeansy. Spojrzałam mu w twarz czekając co jeszcze ma do powiedzenia. 

-Nie podobało ci się skarbie? - Zapytał łagodnie. Na twarzy igrał mu ten ironiczny uśmieszek, zarezerwowany dla jego wrogów lub ofiar. 

Wciąż nie wypowiadając ani jednego słowa, zrobiłam krok na przód i wymijając pierwotnego próbowałam wyjść. Złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął do siebie, tak, że uderzyłam ramieniem o jego klatkę piersiową. 

-Dokąd to? - Zapytał. - Nie skończyliśmy jeszcze. - Przysunął swoją twarz do mojej próbując mnie pocałować. 

Nie myśląc co robię, z całej siły uderzyłam go w policzek. Klaus tylko jęknął i zanim zdążył cokolwiek zrobić, wybuchłam:

-Nie dotykaj mnie! - Krzyknęłam. - Co ty sobie myślisz, że jestem Twoją zabawką? O nie, Klaus. - Spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem. - Nigdy więcej. 

Wciągnęłam głośno powietrze, zbierając siły aby powiedzieć to, o czym myślałam już od jakiegoś czasu.

-Nie wiem jak mogłam z Tobą kiedykolwiek być! - Pokręciłam znacząco głową i jednym tchem krzyknęłam. - Nic dziwnego, że zawsze byłeś i zawsze będziesz sam! 

Po czym spojrzałam ostatni raz na Klausa, który stał jak słup i nic nie powiedział. Nie drgnął mu żaden mięsień na twarzy, a nawet zdawało mi się, że jego oczy, choć wpatrzone we mnie, tak naprawdę nic nie widziały. 

Powstrzymując płynące z oczu łzy, wyszłam z pokoju. 

________________________________________________

Przepraszam, że tak długo czekaliście na nowy rozdział.
No, ale już jest. 

Osobiście mi się nie podoba, jest krótki, nudny, bez wyrazu i w ogóle dziwny. 
Spowodowane jest to po części brakiem czasu i weny, no ale niestety, takie życie. 
Mam nadzieję, że do końca tego tygodnia uda mi się napisać coś dłuższego i lepszego :) 

Zapraszam do czytania i komentowania ;) 
xoxo

Ps. Jeśli ktoś będzie komentował i jest chętny abym powiadamiała go o nowym rozdziale, niech to napisze w komentarzu :)

niedziela, 7 kwietnia 2013

The Versatile Blogger


Chciałabym ogromnie podziękować Irminie z bloga: http://only-love-is-real-klaroline.blogspot.com/ i Caroline Mikaelson z bloga http://mikaelsonfamily.blogspot.com/ za nominację do The Versatile Blogger ;)

Zasady:
1.Należy podziękować nominującemu.
2.Napisać  7 faktów o sobie.
3.Nominować 10 blogów  i poinformować o tym ich autorów.

7 faktów o mnie:
1. Kocham grać na pianinie.
2. Lubię tańczyć i grać w siatkówkę, unihokeja i piłkę ręczną.
3. Kocham pisać opowiadania.
4. Panicznie boję się pająków.
5. Kocham książki, i mogłabym nie robić nic, oprócz czytania.
6. Jestem marzycielką.
7. W przyszłości chciałabym dużo podróżować.

środa, 3 kwietnia 2013

Uwaga!

Kochani czytelnicy! Dziękuje Wam za to, że jesteście tu ze mną, czytacie moje "wypociny", komentujecie i tak wspaniale mnie chwalicie (choć wciąż nie wiem dlaczego, bo nie jestem wybitna w pisaniu). 
Muszę Wam powiedzieć, że małymi kroczkami zbliżamy się do końca TEJ historii Klausa i Caroline. Nie będę ciągnąć tak obranej ścieżki w nieskończoność, żeby nie zrobić z tego opery mydlanej czy coś.
Ale nie denerwujcie się. Mimo wszystko nie potrafiłabym zostawić bloga, więc kiedy skończę pisać tą historię, rozpocznę kolejną, także o Klausie i Caroline. 
Myślę, że będziecie zadowoleni, tak jak (mam nadzieję) teraz. 
Ale to jeszcze trochę czasu, zanim skończę ten blog. 

Pozdrawiam kochani, i do następnego, mam nadzieję, że już niedługo, rozdziału :)

niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 17

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Dzielenie się krwią może i było przyjemne, ale konsekwencje są okropne. Coś jak kac, tylko gorsze. I mimo, że Klaus dał mi trochę swojej krwi, abym się uleczyła z jego ugryzienia, to mimo wszystko byłam słaba. Nie miałam w mieszkaniu woreczków z krwią, a z Nate'a nie piłam, ponieważ podawałam mu werbenę. Tak na wszelki wypadek, żeby mnie nie kusiło. 

Przekręciłam się na drugi bok i zobaczyłam śpiącego wciąż Nate. Był świetnym chłopakiem. Był  nieziemsko przystojny, inteligentny i na moje nieszczęście, był człowiekiem. Nie chciałam wyjawiać mu prawdy, nie miałam ochoty czekać kilka dni, by móc wymazać mu potem pamięć. Oznaczało to jednak, że nie będę z nim długo. Ale takie są minusy bycia wampirem. 

Pocałowałam chłopaka delikatnie w usta, uważając by go nie obudzić. Uśmiechnęłam się do siebie i cicho wstałam, kierując się w stronę łazienki. Był wtorek, musiałam iść na zajęcia. Na szczęście do kolejnego poniedziałku nie spotkam Klausa. Oh, nie. Zapomniałam, że byłam taka mądra, aby zawrzeć z nim umowę. Więc zobaczę go jeszcze raz w tym tygodniu, ale nie miałam pojęcia kiedy. Domyślałam się, że on na pewno nie zapomni o tym, by wziąć to, co mu obiecałam. Skrzywiłam się na samą myśl o tym, po czym poszłam pod prysznic. Muszę się z tym jakoś pogodzić, powiedziałam do siebie w myślach. 



Kilka godzin później wychodziłam z sali po skończonych zajęciach. Była 14.48, postanowiłam więc przejść się po mieście. Nate miał zajęcia dłużej, więc pomyślałam o zrobieniu jakiś zakupów na kolację i może o nowych ciuchach. Od kiedy zaczęłam spotykać się z Natem, nie miałam czasu na zakupy. Pochłaniał mnie bez reszty. I odciągał moje ponure myśli od Klausa. Niestety, kiedy byłam sama, tak jak teraz, nie mogłam przestać o nim myśleć. Wszystko co zrobił, odkąd wyłączył uczucia. To nie był Klaus, nie ten którego znałam. Nie ten, w którym się zakochałam. Chciałam zadzwonić do Eleny i zapytać o radę, w końcu ona pomogła Stefanowi włączyć swoje człowieczeństwo. Po chwili jednak zrezygnowałam. Byłam w Londynie już ok 2 miesięcy, a nie wspomniałam nikomu o spotkaniu Klausa, ani o tym, że mam z nim kontakt. Nie mając pomysłu jak rozwiązać problem z pierwotnym, zrezygnowana weszłam do sklepu, aby zająć czymś myśli. 

Obładowana zakupami i szczęśliwa wyszłam na opustoszałą ulicę. Była już godzina 17 i na zewnątrz było dosyć ciemno. Paliły się uliczne latarnie, a na drodze co jakiś czas przejechał spokojnie samochód. Poza tym nie było żadnego człowieka. Szłam spokojnie chodnikiem w stronę domu, gdy nagle usłyszałam jakiś dźwięk tuż za mną. To na pewno nie człowiek, pomyślałam. Nie mógł tak cicho do mnie podejść. W ciągu kilku sekund zatrzymałam się i spokojnie odwróciłam. Nim ujrzałam kto za mną stał, zrobiło mi się ciemno przed oczami. 

________________________________________________


Obudziłam się i poczułam ból w szyi. Ktoś skręcił mi kark. Otworzyłam oczy i ujrzałam przepięknie wystrojony pokój. W bardzo bogatym stylu. Leżałam na ogromnym łóżku, na ciemnej pościeli. 

-Halo?! Jest tu ktoś?- zawołałam. Po co ktoś miałby mnie porywać? Idiota, pomyślałam. Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Gdy chciałam już chwycić za klamkę, raptownie otworzyły się. Stanął w nich dobrze zbudowany mężczyzna, w czarnych jeansach i ciemnoniebieskiej koszulce. 

-Klaus, kogo innego mogłam się spodziewać? - zapytałam z sarkazmem. - Czego chcesz? - Byłam już mocno zdenerwowana. Co on sobie myśli, że może mnie od tak porywać, kiedy tylko chce? To jest nienormalne. 

-Chce to, co mi obiecałaś. - odpowiedział spokojnie, po czym uśmiechnął się. 

-2 razy w tygodniu, tak. Piłeś wczoraj, chcesz pić dzisiaj, a wiesz, że jest wtorek? Czyżby pan profesor nie wiedział, ile mamy dni tygodnia? 

-Nie drażnij się ze mną. Chce się napić, teraz. - powiedział groźnie, po czym stanął tuż przede mną. Miał minę seryjnego zabójcy, którym zresztą był. Nie chcąc się narażać na jego wściekłość, postanowiłam ustąpić. Westchnęłam głośno i dobitnie, po czym odsłoniłam szyję. Klaus wbił się zębami w moją skórę, a ja syknęłam cicho z bólu. Starałam się skupić na czymś neutralnym, aby nie reagować tak jak ostatnio. W myślach zastanawiałam się, co zrobić na kolację, jak się jutro ubrać, co kupić Nate'owi na święta. Nie działało. Czułam jak Klaus pije moją krew. Pożądanie rosło z każdą chwilą. Próbowałam trzymać ręce przy sobie, aby nie dotknąć przypadkiem Klausa. Kiedy jednak poczułam jak jego ręka zjeżdża  w dół moich pleców, nie wytrzymałam. Odciągnęłam jego głowę od mojej szyi, i pocałowałam jego usta. Była na nich moja krew. Krew. To było coś czego chciałam. Skończyłam całować Klausa i językiem przejechałam po jego szyi. 

-Mogę? - wyszeptałam z twarzą przy jego policzku i poczułam jak kiwa głową na potwierdzenie. Wbiłam kły w jego szyję i poczułam cudowny smak krwi. Byłam jak na prochach. Nie liczyło się nic poza krwią, i poza ciałem Klausa. Oderwałam się od jego szyi i pchnęłam go w stronę łóżka. W wampirzym tempie znalazłam się nad nim i znów zaczęłam go całować, jednocześnie rozdzierając mu koszulkę. Klaus nie był mi dłużny, bo w sekundę później czułam jego ręce pod moją sukienką. Dotykał mnie wszędzie, całował każdy centymetr odsłoniętego ciała. Szybko pozbyłam się sukienki i bielizny, po czym naga stanęłam przed Klausem. Zmierzył mnie swoim głodnym wzrokiem, po czym szybko przyciągnął do siebie i posadził sobie na kolanach. Trochę niezdarnie próbowaliśmy uporać się z jego paskiem, ale już po chwili i Klaus był nagi. Wciąż siedząc na jego kolanach, poczułam jak gwałtownie we mnie wszedł. Jęknęłam głośno i po chwili wbiłam się zębami w szyję Klausa. On zrobił to samo. 

Kochaliśmy się i jednocześnie piliśmy swoją krew. Nie było niczego innego. Tylko Klaus. Tylko krew. Nic więcej. 

________________________________________________


Trochę krótki, ale dostałam weny i jakoś tak szybko napisałam.
Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do Czytania i Komentowania :*

sobota, 30 marca 2013

Dla chętnych !

Na moim drugim blogu pojawiła się notka, jeśli ktoś jest zainteresowany to zapraszam :
http://the-story-of--my-life.blogspot.com/
Pozdrawiam :)

piątek, 29 marca 2013

Rozdział 16

Siedziałem na wygodnej kanapie, w moim pokoju. Była ona wykonana ze skóry, miała kolor czarny i była niesamowicie wygodna. W przeciwległym kącie pokoju stał kominek, w którym palił się ogień. Mógłbym tak godzinami patrzeć w delikatne języki ognia, tańczące na tle ciemnej cegły. Zawsze przypominało mi to taniec kochanków.

No właśnie, mówiąc o kochankach...

Śliczna brunetka, siedząca właśnie na moich kolanach, zaczęła całować moją szyję. Była moją studentką, ale nie pamiętałem jej imienia.

-Przypomnij mi jak masz na imię, kochana? - wyszeptałem jej do ucha.

-Ana. - odpowiedziała z ustami przy mojej szyi. Czułem narastające pożądanie, ale nie to seksualne. Nie czułem takiego pożądania do kobiet, jak kiedyś. Odkąd wyłączyłem uczucia, sex był jedynie rutyną. Jedyne, czego pragnąłem to krwi. I nigdy nie miałem dość...

-Ana... - wyszeptałem biorąc jej twarz w swoje dłonie - jesteś taka śliczna.

Dziewczyna uśmiechnęła się, poruszając przy tym zmysłowo swoimi biodrami. B
iedactwo, pomyślałem. Zaraz zginie i nawet się tego nie spodziewa. Zbliżyłem usta do jej szyi, delikatnie obsypując ją pocałunkami. Usłyszałem ciche westchnięcie wydobywające się z jej ust. Moje kły wydłużyły się, i szybko wbiłem je w jej śnieżnobiałą szyję. Z momentem, w którym poczułem smak krwi, nie obchodziło mnie to, że krzyczy. Trwało to może około minuty, gdy jej serce przestało bić. Oderwałem się od jej szyi, trzymając ją na odległość wyciągniętych ramion, powiedziałem:

-Wybacz kochana. - po czym zrzuciłem jej ciało na podłogę, podszedłem do barku z alkoholem, nalałem sobie trochę brandy i skierowałem się w stronę łazienki.


___________________________________________



Kierowałam się w stronę dziekanatu, gdzie miałam się spotkać z samorządem studenckim. Tak, nawet na studiach musiałam być wszędzie, pomyślałam. Uśmiechnęłam się do siebie. Ostatnie tygodnie mijały mi spokojnie. Klaus odwołał ostatnie dwa zajęcia, a dzisiaj ja, dzięki spotkaniu z samorządem, nie muszę go oglądać. Klaus wyłączył uczucia i zrobił się nieznośny. Podrywa każdą dziewczynę na uniwersytecie, prawdopodobnie myśląc, że wywoła we mnie zazdrość.

Ale tu się mylił. Od tygodnia spotykam się z Nate'm. Jest na drugim roku historii sztuki, i poznaliśmy się na jednej z imprez. Niestety nie miałam jeszcze okazji "pochwalić się" Klausowi moim nowym chłopakiem. Nie powinno mnie to obchodzić, ale wiedziałam, że zazdrość w oczach Klausa poprawi mi humor. Miałam nadzieję, że przynajmniej coś poczuje. 


Byłam już przed dziekanatem, gdy zobaczyłam nekrolog. Kolejny. 3 w ciągu ostatniego tygodnia. 3 dziewczyna. I to z mojego kierunku, i z mojego roku.

-Klaus. - wysyczałam przez zęby. 

Zmieniłam kierunek w którym podążałam, i prawie biegnąc (oczywiście w ludzkim tępie) zbliżałam się do jego gabinetu. Kiedy znalazłam się pod jego drzwiami, usłyszałam jego głos. Rozmawiał z jakąś dziewczyną. 

-Panie profesorze, miałam nadzieję, że pomoże mi pan z moją pracą. -usłyszałam słodki głosik jakiejś dziewczyny. 

-Z twoim obrazem? - zapytał spokojnie Klaus. - Jak mam ci pomóc? 

-Myślałam o jakiś nadprogramowych zajęciach... 

No nie, tego było za wiele. Dziewczyny same pchają mu się do łóżka! Musiałam to zakończyć. Mocno zapukałam do drzwi, i szeptem powiedziałam:

-To ja, Klaus. - wiedziałam, że mnie usłyszy i już po chwili usłyszałam jak mówi: proszę


Spokojnym krokiem weszłam do gabinetu i zobaczyłam Klausa, który swobodnie opierał się o biurko, oraz wysoką, szczupłą blondynkę, która była ubrana, jakby nie wiedziała, że jest w szkole. Miała krótką sukienkę, mocno opinającą jej ciało, wysokie szpilki i skórzaną kurtkę. Pomijając długie, blond włosy, przypominała mi Katherine. 

-Nicole, dokończymy naszą rozmowę później. - powiedział Klaus do dziewczyny. Widać, że nie była zadowolona i  spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. Podeszła do drzwi i nim je otworzyła, odwróciła się do Klausa, uśmiechnęła się zalotnie i powiedziała:

-Do zobaczenia Kla... , panie profesorze. - po czym wyszła.

Prychnęłam pogardliwie i odwróciłam się w stronę mężczyzny. Stał tak jak wcześniej, ciągle się uśmiechając. 

-Jak możesz zabijać te dziewczyny? Sex z nimi ci nie wystarczy? - pytałam najspokojniej jak umiałam. - Masz zamiar wybić całą uczelnię?

-Caroline, kochanie. Coś ty taka nerwowa? - zapytał z uśmiechem Klaus. - Ja się tylko bawię. 

-Możesz się bawić, bez zabijania! -wykrzyknęłam. 

-Ale mnie nie obchodzi sex. Chodzi mi tylko o krew. - odpowiedział spokojnie Klaus. - Wiesz, nie muszę ich zabijać, ale jak już zacznę, to nie mogę przestać. 

-Klaus. -wyszeptałam. - Próbuję normalnie żyć, dlaczego mi to robisz? - zapytałam mając już łzy w oczach. - Co chcesz udowodnić? Że cierpię, widząc cię takiego? - Spojrzał na mnie zdziwiony. - Masz rację, cierpię. I nie mogę znieść myśli, że po tym wszystkim co przeżyliśmy, stałeś się takim potworem. 

-Dobrze wiesz, że mnie to nie obchodzi, racja? - zapytał bez emocji. Jak nie Klaus. 

-Dobrze więc. Może zawrzemy umowę? Ty przestaniesz zabijać, a ja zrobię coś o co poprosisz, ok? - Klaus spojrzał na mnie trochę zdziwiony. Ale po sekundzie na jego twarzy pojawił się uśmiech. Boże, w co ja się pakuje, pomyślałam. Miałam pewność, że mężczyzna wymyśli coś, na co będzie trudno się zgodzić. I jeśli to będzie sex, to na pewno odmówię. 

-Zgoda. Mamy umowę. - odpowiedział po chwili. - Ja przestaję zabijać, ale w zamian za to, ty pozwolisz mi się na sobie pożywiać. 

Co?! Nie wierzę, że on mówi serio. Dobrze wie, jak intymne to jest, kiedy wampir pije krew innego wampira. Wiedział, że nie będę chciała się zgodzić. I się przeliczy. 

-Dobrze. Raz w tygodniu pijesz moją krew, i w zamian za to nikogo nie zabijesz. - powiedziałam stojąc tuż przed nim. 

-Dwa razy w tygodniu. Inaczej nie ma umowy. 

-Ok. -odpowiedziałam. 


_______________________________________________


-Skoro mamy umowę, to zacznijmy już teraz. -odpowiedziałem do Caroline. Nie spodziewałem się, że zgodzi się na taki układ. Ale cieszyło mnie to. Jej krew była przepyszna, więc chociaż będę miał przyjemność. Podszedłem bliżej do dziewczyny, która wyciągnęła swoją rękę w moim kierunku. -Nie kochanie. Nie z nadgarstka. Wole twoją szyję. -Powiedziałem do lekko wystraszonej Caroline. Podszedłem bliżej i jedną ręką odgarnąłem jej blond loki z szyi. Mimo wyłączonych uczuć, wciąż uważałem, że jest śliczna. Drugą ręką złapałem ją z drugiej strony twarzy, gładząc kciukiem jej gładki policzek. Spojrzałem dziewczynie głęboko w oczy, uśmiechnąłem się i wbiłem kły w jej szyję. Po sekundzie poczułem jej krew w swoich ustach, i miałem nieodparte uczucie, że jestem zgubiony...


______________________________________________


Poczułam kły Klausa wbijające się w moją skórę. Przez sekundę poczułam delikatne mrowienie, a teraz całe moje ciało przechodził dreszcz. Moje ręce powędrowały do jego ciemnoblond włosów, czułam że muszę go dotknąć. 
Chwilę potem poczułam jak Klaus popycha mnie na najbliższą ścianę. Mężczyzna złapał mnie poniżej pośladków i szybkim ruchem podciągnął do góry. Teraz oplatałam nogami jego talię. Klaus wbił się mocniej zębami w moją szyję, a ja jęknęłam z zadowolenia. Nie byłam już w stanie kontrolować swoich ruchów, odgłosów, niczego.
Sama się na to zgodziłaś, Caroline, mówiłam do siebie w myślach. Czułam jak narasta we mnie podniecenie. Odciągnęłam głowę Klausa od swojej szyi i zamierzałam go pocałować. To przez to picie krwi, straciłam całkiem rozum. 

Ale nagle mężczyzna brutalnie postawił mnie na ziemi i powiedział: 

-Na dzisiaj starczy. - wyszeptał i wyszedł z gabinetu. Przez kilka kolejnych sekund nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Po prostu stałam jak wryta, z rozchylonymi ustami. Dopiero po chwili zdołałam wydusić z siebie jedno słowo:

-Kurwa...


_____________________________________________



Przepraszam kochani za tak długą przerwę! Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Zapraszam do czytania, i oczywiście do komentowania :)


czwartek, 7 marca 2013

Nowy blog

Kochani zapraszam Was na mojego nowego bloga : http://the-story-of--my-life.blogspot.com/ :)
Mam nadzieję, że spodoba się Wam. Uprzedzając pytania, nie zostawiam i nie mam zamiaru zaniedbać tego bloga :)
Miłego czytania! 

Pozdrawiam :)

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 15

Siedziałem w ogromnej sali wykładowej Uniwersytetu w Londynie. Przypominało mi to czasy, kiedy sam studiowałem. A robiłem to już wiele razy i na różnych kierunkach. Nie wspominając o tym, ile to dziewczyn zginęło podczas mojej nauki. 
Po prawej stronie mojego biurka znajdowało się kilka moich obrazów, które miałem omówić ze studentami. Mam nadzieję, że będzie dużo ładnych dziewczyn, z którymi "spotkam się" po zajęciach. I tak nie zostanę tu długo, więc nie zależało mi na tym, czy zaczną coś podejrzewać. 
Kolejnym przystankiem miał być Paryż. Dawno tam nie byłem. Musiałem przez jakiś czas trzymać się z dala od przeklętego Mystic Falls. Tak, Paryż będzie dobrym miejscem...
Z moich rozmyślań wyrwał mnie cichy głosik.
-Dzień dobry, pppanie profesorze. - była to niska brunetka, w okularach i kilkoma książkami w ręce. Cicha i na dodatek jąkająca się. Zapowiada się coraz gorzej, pomyślałem. Z "takimi dziewczynami" nie można się było dobrze bawić. 

-Witam. - odpowiedziałem obojętnie. Na szczęście po chwili zaczęły przychodzić inne studentki, tym razem już lepsze. Uśmiechałem się do nich przyjaźnie i widziałem, że większość nie może oderwać ode mnie wzroku. Nawet nie będę musiał się szczególnie starać, pomyślałem. Kiedy spojrzałem na zegarek była już 8.10, a sala była prawie pełna.
-No więc dobrze, zaczynajmy. Nazywam się Klaus Mika... - nie zdążyłem dokończyć, głos mi się urwał, bo do sali wpadła Ona.

_____________________________________________



Przebudziłam się i od razu spojrzałam w stronę okna, z którego miałam niesamowity widok na Londyn. Słońce ogrzewało mi twarz, i mimowolnie się uśmiechnęłam. Dziś pierwszy dzień szkoły. 
Chwila, pomyślałam. Jestem wyspana, a nie obudził mnie budzik. Spojrzałam na nocny stolik, na którym stał zegarek. Wskazywał 7.30. 
-Cholera, zaspałam! - krzyknęłam i w wampirzym tempie wyskoczyłam z łóżka. Nie miałam nawet czasu iść pod prysznic, więc zaczęłam się szybko malować, przeczesałam włosy szczotką i ubrałam pierwsze lepsze rzeczy, które wyciągnęłam z szafy.
Kiedy wsiadałam do taksówki, była 7.55. Nie ma to jak spóźnić się pierwszego dnia, pomyślałam. Z torby wyciągnęłam mój plan lekcji.  Szczerze mówiąc to nie miałam czasu go przejrzeć. Zbyt zajęta byłam zwiedzaniem. Pierwsze zajęcia to historia malarstwa Europejskiego. Już w duchu wyobrażałam sobie bardzo starego profesora, który nie mówi o niczym konkretnym. 

Z taksówki wybiegłam jak oparzona i skierowałam się w stronę sali 184, w której akurat miałam zajęcia. Nie pukając do drzwi, wpadłam do sali i zobaczyłam Klausa. 
Stałam tak przez chwilę, nie mogąc wydusić z siebie żadnego konkretnego słowa. On także wyglądał na zdziwionego. 
W ułamku sekund przypomniałam sobie wszystko, początki naszego związku, pierwszy pocałunek, sex. To jak dobrze było nam razem, i jak to wszystko w ułamku sekund się rozpadło. 
W duchu modliłam się, aby w tym momencie się obudzić, zanim to co widzę, stało się rzeczywistością. Przez chwilę nawet planowałam, by do niego podejść i z całej siły uderzyć go w twarz, za wszystko co zrobił. Za to, że mnie zostawił. Za to, że nie potrafiłam o nim zapomnieć...


_____________________________________________


"Zmierzyłem" Caroline od stóp do głów. Była zwyczajnie ubrana, jej włosy były lekko pofalowane, jakby dopiero co wstała z łóżka, a jej makijaż był delikatny. Byłem zdziwiony, gdy ją ujrzałem, ale nie poczułem nic. W końcu moje uczucia były wyłączone. Dopiero po kilku sekundach wpatrywania się w nią wpadłem na pomysł. Dlaczego miałbym się nie zabawić? Uśmiechnąłem się do dziewczyny, po czym powiedziałem: 
-Zostanie pani po zajęciach. - po czym szeptem dodałem, tak, aby tylko ona usłyszała - Panno Forbes. - I nie czekając na jej odpowiedź rozpocząłem zajęcia. 
Kiedy wybiła godzina 12 zakończyłem wykład. Kilka dziewczyn w ogóle nie notowało, tylko leżąc na ławce wpatrywały się we mnie. Caroline siedziała z tyłu i albo mroziła mnie wzrokiem, albo głęboko nad czymś rozmyślała. Większość studentów już wyszła z sali, kilka dziewczyn pytało mnie o moje obrazy, a Caroline cierpliwie siedziała w ławce i czekała na naszą rozmowę. Gdy wszyscy już wyszli, dziewczyna wstała i wolno podeszła do mojego biurka. Nic nie mówiła, ale miała łzy w oczach.
-Caroline kochanie. Stęskniłem się za Tobą. - wyszeptałem i stanąłem naprzeciwko dziewczyny. Położyłem jedną rękę na jej talii, chcąc ją przyciągnąć do siebie. Ale nim się zorientowałem poczułem jak pięść Caroline dotknęła (choć to delikatne słowo) mojej twarzy. Dziewczyna była już przy drzwiach wyjściowych, ale ją dogoniłem. Przycisnąłem ją do ściany i pogładziłem jej blond włosy.
-Zostaw mnie w spokoju, Klaus. - wyszeptała Caroline. 
-Kochanie, nie mogę. Wiesz ile zabawy nas czeka? - odpowiedziałem, po czym musnąłem ustami jej czoło i wróciłem do biurka. 



_____________________________________________



Kochani wybaczcie, że tak długo czekaliście, i na dodatek dostajecie marny rozdział, ale niestety szkoła mnie wykańcza.
Pozdrawiam, Nina. :)

Ogłoszenie!

Witam Was kochani :) Mam do Was 2 sprawy :)
1. Na 98% dziś dostaniecie nowy rozdział :)
2. Chcę założyć nowego bloga, nie koniecznie o bohaterach TVD, ale zastanawiam się czy do Naszego ukochanego serialu później nie nawiązać? :) Chciałabym poznać Wasze opinie na ten temat, więc daje Wam fragment prologu:

We all go a little mad sometimes.
" Moja historia nie jest długa, trwa zaledwie 2 lata. Lecz mimo tego, jest ona skomplikowana i zawiła. 
Posiada dobre i szczęśliwe momenty, przeplatane okresami smutku, złości i cierpienia. 
Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, by ją nazwać, ale mogę nieco nakreślić Wam jej rys. Będzie to historia o miłości, przyjaźni i rodzinie. Ale także o cierpieniu, smutku i stracie. 
Możecie sobie pomyśleć, że to rodzaj pamiętnika, i może będziecie mieli rację. Ale wierzcie mi, takich rzeczy nie pisze się w pamiętnikach. Od tysięcy lat nie mówi się o nich głośno..."

Proszę o opinię, bo nie jestem pewna czy zacząć to pisać. :)
Pozdrawiam, Nina. 

środa, 20 lutego 2013

Rozdział 14

3 miesiące później...

Siedziałam w Grillu ze swoimi przyjaciółmi. Elena, Bonnie, Stefan, Matt i Damon. Wszyscy świętowali. Każdy z nas, oprócz Damona oczywiście, skończył liceum jakieś 2 miesiące temu. Byliśmy na balu maturalnym, przystąpiliśmy do egzaminów, a w tym momencie żegnaliśmy się. Matt dostał się na Uniwersytet Stanowy w Atlancie, Elena po przemianie w wampira, postanowiła zostać ze Stefanem i Damonem w Mystic Falls. Tak na marginesie, ich trójkąt wciąż był nierozwikłaną zagadką. Bonnie poznała w czasie wakacji kilka czarownic, z którymi ma się niedługo spotkać, choć tak na prawdę wciąż nie wiem w jakim celu. Ja sama postanowiłam wyjechać do Anglii. Dostałam się do University College w Londynie, gdzie miałam studiować historię sztuki. Był to chyba najlepszy wybór, ponieważ jako wampir i tak nie miałam szans pracować jako dziennikarka, co od zawsze było moim marzeniem. 

Wraz z dniem wyjazdu, miałam zostawić za sobą całe moje poprzednie życie. Opuszczam przyjaciół, mamę, byłego chłopaka, mój ukochany pokój, w którym przeżyłam zarówno wspaniałe jak i tragiczne chwile. Miałam zamiar zostawić za sobą całe Mystic Falls, miejsce w którym przeżyłam 18 lat swojego życia, w tym tylko rok życia jako wampir. 

Jedyną rzeczą, a raczej osobą, której nie zostawiam z własnej woli, jest, a może raczej był Klaus. W niespełna tydzień po tym, gdy płakałam pod drzwiami jego domu, gdy błagałam go, by wytłumaczył mi swoje zachowanie, on wyjechał. Bez żadnego pożegnania, chyba że do takiego można by było zaliczyć 10 martwych ciał pozostawionych w pobliskim lesie, które to na pewno on zostawił przed wyjazdem. Nie miałam pojęcia dokąd się udał, nie miałam też od niego żadnej wiadomości. I choć bardzo za nim tęskniłam, to wiem, że nie byłabym w stanie wybaczyć mu tego, co zrobił.

Z rozmyślań wyrwał mnie głos Eleny:

-Za nowe życie! - krzyknęła wznosząc kieliszek szampana do góry na znak toastu. Podniosłam więc swój kieliszek, pokiwałam twierdząco głową i wypiłam cały alkohol. 

-Za nowe, lepsze życie.. - odpowiedziałam. 



Następnego dnia byłam już spakowana, a Stefan i Matt zanosili moje rzeczy do samochodu. Wpatrywałam się niewidzącym wzrokiem w mój pokój, próbując przypomnieć sobie tylko te dobre chwile, które w nim spędziłam. Już wczoraj, w Grillu postanowiłam, że zostawię za sobą przeszłość i ruszę dalej z moim życiem. Nowa szkoła, nowi ludzie, może nawet nowa miłość. To wszystko stało przede mną otworem, musiałam tylko po nie sięgnąć. Wiedziałam, że dziś, w tym właśnie pokoju, miałam po raz ostatni myśleć o Klausie. 

-Po raz ostatni. - wyszeptałam do siebie samej. Wyszłam na werandę, gdzie czekali na mnie moi przyjaciele, moja mama. Każdego z nich uściskałam na pożegnanie, obiecując, że będę ich odwiedzać. Na końcu przytuliłam mamę. Wiedziałam, że płacze. 

-Mamo, nie płacz. Przecież wrócę. - pocieszałam ją - Ciebie nigdy bym nie zostawiła. - powiedziałam, po czym ucałowałam ją w policzek. Pomachałam po raz ostatni do przyjaciół i już byłam przy samochodzie. 

-Kocham Cię córeczko. - powiedziała cicho mama, świadoma tego, że ją usłyszę. 

-My też Cię kochamy! - krzyknęli chórem Elena, Stefan, Matt i Bonnie.

-Do zobaczenia Barbie! - powiedział Damon. Wiedziałam, że to zrobi, zawsze tak do mnie mówił.

-Ja też was kocham! - krzyknęłam, po czym wsiadłam do samochodu i ruszyłam przed siebie. Nie chciałam, aby żegnali mnie na lotnisku, wydaje mi się to bardziej przygnębiające. Wypożyczony samochód miał zostać odstawiony na parking przed lotniskiem. Wpływ jest czasami bardzo wygodny. 
Pewnym siebie krokiem weszłam do hali odlotów i już to wiedziałam. Teraz będzie inaczej. Lepiej.




Po kilkunastu godzinach lotu, wreszcie byłam w Londynie. Rozejrzałam się dookoła siebie i uśmiechnęłam się. Zaczynam od nowa, w nowym miejscu. Z czystą kartą. Nikt nie wie, że jestem wampirem, nikt nie zna mojej przeszłości. Nie ma tu nikogo, kto by mnie znał. Uśmiechając się jeszcze bardziej podążyłam w kierunku stojącej niedaleko taksówki.


_________________________________________________


Siedziałem w wygodnym fotelu, w swoim apartamencie i popijałem whisky. Przez okno widać było tętniące miastem życie. Czułem się tu jak w domu, nigdy się nie nudziłem. Mimo iż w ciągu ostatnich kilku miesięcy zwiedziłem sporo świata, tu czułem się najlepiej. Spojrzałem na schnące jeszcze obrazy. Może i wyłączyłem swoje uczucia, ale sztuka jest wciąż dla mnie najważniejsza. Mówiąc w skrócie, "wkręciłem" się na pokaz dzieł sztuki w pobliskim uniwersytecie. Mam pokazać swoje obrazy, omówić je ze studentami itp. Potem planuje poznać bliżej kilka studentek, ale to już nie interes rektora. 
Mam nadzieję, że studentki na wydziale historii sztuki na University College w Londynie będą smakowite.



_________________________________________________


Witam was kochani! Wiem, że rozdział jest nudny jak flaki z olejem, jest krótki i w ogóle nijaki.. Ale musiałam dać jakiś wstęp do tego co się wydarzy. Mam już koncepcję co do dalszych losów, naszych ukochanych bohaterów :)
Zapraszam do czytania, oceniania, komentowania, marudzenia czy coś byście chcieli :)
PS. Kto jest zainteresowany, abym go informowała o nowych notkach, niech napisze w komentarzu, bo mam taki bałagan, że nie wiem co jak i z czym.
Pozdrawiam :)


niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 13

Nie mogłam nic powiedzieć. Słowa jakby wyparowały z mojej głowy, została tam tylko pustka. Jedyne co widziałam to martwe ciało pani Lockwood. I choć wiedziałam, że Klaus wpatruje się we mnie, czułam, że nie mogę teraz na niego patrzeć. Domyślałam się, że dowiedział się o zemście, ale to nie był powód by zabijać niewinną osobę. 
-Caroline.-wyszeptał mężczyzna. 
-Wynoś się stąd.-odpowiedziałam.-Nie chcę żebyś tu był. Wyjdź.-powiedziałam, po czym podeszłam do matki Tylera, wzięłam ją na ręce i ułożyłam na kanapie. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Tylera aby przyjechał do domu. Kiedy się rozłączyłam, usłyszałam jego głos.
-Caroline, wiesz co Tyler zrobił. Musiał mi za to zapłacić. 
-Ale ona nie była winna!-krzyknęłam.-Nic nie rozumiesz? Nie możesz tak zabijać niewinnych ludzi w ramach zemsty. Nie tak rozwiązuje się problemy.-mówiłam przez łzy.-Co ja sobie wyobrażałam? Że mogę cię kochać, pomimo tego kim jesteś? Nigdy się nie zmienisz, zawsze już będziesz taki. A ja nie jestem w stanie tego tolerować, nie takiego ciebie kocham.-wyszeptałam.
-Jestem hybrydą, taka jest moja natura. My jesteśmy mordercami, nie wypieraj się. Myślałaś, że można mnie zmienić? Oto kim jestem, Caroline. Mordercą. Pozbawionym uczuć zabójcą, którego nie obchodzi już co myślisz. Mnie nie da się zmienić, nie wierzę że miałaś taką nadzieję.-odpowiedział po czym wyszedł z domu. 
Stałam wciąż nad ciałem matki Tylera i nie byłam w stanie zapłakać. 



Wsiadałem do samochodu z uśmiechem na twarzy. Tyler pożałuje tego co zrobił. Niech wie, że ze mną nie można wygrać. Jestem pierwotnym, nikt nie będzie próbował się mnie pozbyć. 
Jechałem w stronę domu. Dopiero teraz pomyślałem o kłótni z Caroline. Nie będę tego przed nią ukrywał, chociaż wiem że nie chce mieć ze mną już nic wspólnego. Nie zmienię się, nigdy. Choć bardzo bym chciał być z Caroline, to nie potrafię nagle stać się dobry. Nigdy taki nie byłem. I nigdy nie będę. 
Wjechałem już na poboczną drogę prowadzącą do mojego domu, kiedy nagle zobaczyłem stojący na poboczu samochód. Miał włączone światła awaryjne, a w środku siedziała dziewczyna. Zatrzymałem się obok, wysiadłem z samochodu i podszedłem do niej. Gdy mnie zobaczyła opuściła szybę w samochodzie a ja zapytałem:
-Co się stało, kochana? Zepsuty samochód?
-Nie wiem co się stało, zaczęło dymić się spod maski więc się zatrzymałam i wyłączyłam silnik. Potem nie mogłam go już odpalić, i stoję tu i czekam aż ktoś mnie znajdzie.-odpowiedziała. Była śliczną, małą brunetką, o niebieskich oczach. Była wystraszona, choć nie wiedziała, że teraz powinna bać się jeszcze mocniej. 
-Mogę zobaczyć co się stało. Ale musisz poświecić mi latarką. Masz?-zapytałem.
-Tak, mam.-dziewczyna sięgnęła po latarkę i wyszła z samochodu. Gdy zatrzaskiwała drzwi, złapałem ją i przycisnąłem do samochodu. Zaczęła się szarpać i krzyczeć, kiedy moje oczy przybrały kolor czerwieni a wraz z uśmiechem ukazałem swoje kły. 
-Przykro mi kochanie, ale masz dziś wyjątkowo zły dzień.-po czym wbiłem kły w jej szyję i piłem jej krew dopóki nie umarła.
Kiedy jej ciało opadło na ziemię, całkowicie wysuszone z krwi, wiedziałem co muszę zrobić. Nie miałem zamiaru się zmieniać, nawet dla Caroline, więc mogłem zrobić tylko jedno. W tej chwili, po raz pierwszy odkąd poznałem małą blond wampirzycę, wyłączyłem swoje uczucia. 






Minęło kilka godzin odkąd wrócił Tyler. Wracałam właśnie do domu, dzwoniąc po drodze do wszystkich przyjaciół, aby powiedzieć co się stało. Chciałam zostać z Tylerem, ale postanowił być sam, a ja nie chciałam go dziś denerwować. Wystarczająco wycierpiał. 
Zaczęłam rozmyślać o rozmowie z Klausem. Nie mogłam uwierzyć, ze to się stało. Dziś rano wracałam od niego uśmiechnięta, szczęśliwa i po uszy zakochana. A teraz? Nie mogłam przestać myśleć o tym, co okropnego zrobił. Z drugiej strony nie mogłam sobie wyobrazić, że on na prawdę nie miał zamiaru się zmieniać, pomimo tego, że chciał być ze mną. Ja byłam gotowa do poświęceń dla niego, ale on dla mnie nie. Z oczu popłynęły mi łzy. Nie chciałam wracać do domu, wiem że mama pewnie by o wszystko pytała. Z przyjaciółmi też jakoś nie miałam ochoty się widzieć. Ale musiałam porozmawiać z Klausem. Wyjaśnić sobie to wszystko. Skręciłam więc w drogę prowadzącą do jego rezydencji. 
Po chwili stałam przed jego domem. W wampirzym tempie znalazłam się przed drzwiami jego domu i przez chwilę nasłuchiwałam. Siedział w salonie, słyszałam jego oddech, zagłuszany trzaskiem iskier w kominku, a także dźwiękiem stale dolewanego płynu do kryształowej szklanki. Mocno zapukałam do drzwi. Ale Klaus nawet nie drgnął. Zapukałam znowu i jeszcze raz. Nie otwierał. Po chwili postanowiłam, że po prostu wejdę, ale gdy szarpnęłam za klamkę i próbowałam pchnąć drzwi do środka okazały się zamknięte. Ale nie tak po prostu na klucz. Musiały zostać wzmocnione, nawet ja jako wampir nie byłam wstanie ich otworzyć. Spróbowałam jeszcze raz, ale nic to nie dało. Już miałam wracać do samochodu, ale postanowiłam zrobić coś jeszcze. 
-Klaus.-powiedziałam cicho.-Wiem, że mnie słyszysz. Porozmawiajmy, proszę.-wyszeptałam, i po moich policzkach popłynęły łzy.-Nie rozumiem dlaczego to zrobiłeś, proszę powiedz mi, że to był błąd, że źle to oceniłam. Kocham cię, i nie mogę myśleć o tym, że to koniec.-łkałam opierając się czołem o drzwi wejściowe.-Klaus, proszę. 



Dostałam weny twórczej, więc oto jest, nowy rozdział. :) Mam nadzieję, że lepszy od poprzedniego. Zapraszam do czytania i komentowania :)
xoxo






Rozdział 12

Wsiadając do samochodu czułam na sobie jego wzrok. Uśmiechał się, zresztą ja także. Siedząc za kierownicą spojrzałam w lusterko i popatrzyłam jeszcze przez chwilę na Klausa. Stał niedbale oparty o framugę drzwi w wytartych jeansach i wymiętej (tak, przyznaję się, to przeze mnie) koszuli. Po kilku sekundach stwierdziłam, że muszę dziwnie wyglądać tak się w niego wpatrując, więc posłałam mu jeszcze jeden uśmiech i ruszyłam w stronę domu. 
Byłam niesamowicie szczęśliwa. Spędziłam zaledwie jeden dzień, a raczej noc, z Klausem i czułam jak moje emocje zalewają mnie. Było to pożądanie, które czułam gdy tylko znajdował się blisko mnie. Miłość, którą go obdarzyłam, choć niespodziewanie. Radość, którą mi sprawiał spędzając ze mną czas. Wszystkie te uczucia potęgowały się nawzajem i sprawiały, że moje wampirze "ja" szalało. Wszystko co czułam, było zwielokrotnione, mogłam poczuć wszystko dokładniej, lepiej, mocniej. Ale gdy tylko zaczęłam zbliżać się do mojego domu poczułam coś jeszcze. 
Był to strach. 
Mimo iż chwile spędzone z Klausem były cudowne, i pomimo tego, że kocham go, to nie wiem jak moi przyjaciele na to zareagują. Jak powiedzieć im, że czuje coś do osoby, która zabiła tylu ludzi, znanych nam ludzi, przemieniła mojego byłego chłopaka z hybrydę, Elenę wykorzystywała jako torebkę krwi, a Bonnie musiała dla niego wykonywać zaklęcia, których nie chciała. 
Nie miałam pojęcia, jak powiadomić przyjaciół o tym co zaszło. Stałam już przed moim domem. Mamy nie było, normalne. Zamknęłam drzwi od samochodu i w torebce zaczęłam szukać kluczyków od domu. Nagle ktoś zasłonił mi usta ręką, żebym prawdopodobnie nie krzyczała. Już miałam się wyrywać, gdy usłyszałam znajomy głos:
-Spokojnie Caroline. To tylko ja, Tyler.-powiedział po czym opuścił rękę i gdy się odwróciłam, ruchem głowy wskazał mi abyśmy weszli do środka.


-O co chodzi, Tyler? Jesteś zdenerwowany.-zapytałam mojego byłego chłopaka.
-Chodzi o Klausa. A dokładnie to o jego hybrydy.-odpowiedział.-Już wszystkie złamały więź. Możemy się na nim zemścić, Caroline. Za wszystko co nam zrobił.
Stałam ze wzrokiem wbitym w Tylera i nie wiedziałam co powiedzieć. Mój były chłopak właśnie planował uwięzienie mojego aktualnego chłopaka. Choć nie wiem czy nazwanie Klausa chłopakiem jest odpowiednie. Był 1000-letnią hybrydą, więc słowo "chłopak" na pewno nie było odpowiednie. Próbowałam szybko wymyślić, co mam powiedzieć Tylerowi. Ale nic godnego uwagi nie przychodziło mi do głowy.
-Nie wiem jak co to powiedzieć, ale nie możesz tego zrobić Klausowi.-wyszeptałam. 

-Co?!-krzyknął Tyler.-On zniszczył nam życie, zginęło przez niego tyle osób.-kiedy to mówił, ja siedziałam ze spuszczoną głową i nie odzywałam się nawet słowem.-To przez niego się rozstaliśmy, Caroline.-wyszeptał Tyler i wtedy do niego dotarło. Zaczął chodzić nerwowo po moim pokoju i przeczesywał jedną ręką swoje włosy.-To on. Ten facet o którym mówiłaś, to Klaus, prawda?
-Tyler...-nie wiedziałam co mówić. Miał rację, Klaus zniszczył mu życie, a ja teraz z nim jestem.
-Nieważne.-powiedział zdenerwowany Tyler i wybiegł z mojego domu w wampirzym tempie, trzaskając za sobą drzwiami.



Po wyjściu Caroline postanowiłem zrobić sobie coś do jedzenia. Dopiero w kuchni uświadomiłem sobie, że od niepamiętnego czasu nic nie kupowałem, a lodówka świeci pustkami.
-Przecież mam hybrydy.-powiedziałem sam do siebie. Zadzwoniłem do Steve'a i powiedziałem aby zrobił zakupy i mi je przywiózł. Po jakiejś godzinie przyjechał z zakupami, ale zauważyłem że dziwnie się zachowuje. Był nerwowy i spięty, jakby się bał.
-Co jest?-zapytałem spokojnie. Miałem zbyt dobry humor żeby się nim przejmować.

-Nnnic takiego.-odpowiedział mi facet, nawet nie patrząc w oczy. 
-Spójrz na mnie.-powiedziałem. Kiedy podniósł wzrok zapytałem- Co się stało, że jesteś taki zdenerwowany.-Oczywiście używałem na nim wpływu.-Mów!
-Tyler uwolnił nas od więzi, i teraz planuje zemstę na tobie.-wyszeptał po czym szybko spuścił wzrok. Stałem jak wryty. Kiedy ten gówniarz to wszystko zorganizował? No tak, kiedy ja zajmowałem się blond wampirzycą. Niewiele myśląc wyrwałem serce Steve'a i cisnąłem nim o ścianę. Byłem wściekły. I wiedziałem jak się zemścić. Po sekundzie byłem już w samochodzie i zmierzałem do domu pani burmistrz.


Siedziałam w pokoju i zastanawiałam się co mam zrobić. Klaus nie odbierał telefonu, a ja nie wiedziałam jak powstrzymać Tylera od próby zemsty. 

-Może jest w domu.-pomyślałam. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu Tylera. Nie mogę pozwolić mu tak ryzykować. Nie chcę, aby to robił. Nie tylko ze względu na niego jak i na Klausa. Po niecałych 10 minutach zaparkowałam przed domem Tylera i to co zobaczyłam mocno mnie wystraszyło. Stał tam samochód Klausa.
-O nie.-powiedziałam do siebie i w wampirzym tempie pobiegłam do domu. Wpadłam do salonu i zobaczyłam stojącego do mnie tyłem Klausa, który trzyma jakąś kobietę i pije z niej krew. Po chwili skończył pić i upuścił martwe ciało na podłogę. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Pani Lockwood.-wyszeptałam.







Wiem, że rozdział jest krótki. Bardzo was przepraszam za to. Nie miałam ostatnio weny do pisania, byłam chora i musiałam złapać oddech po egzaminach.
Ale obiecałam do końca tygodnia i jest. Nie podoba mi się ten rozdział, ale chcę abyście odpowiedzieli na pytanie w ankiecie, bo to pomoże mi pisać dalsze rozdziały.
Zapraszam do czytania i komentowania. xoxo


wtorek, 15 stycznia 2013

Namiastka szczęścia :)

Moi kochani, wiem jestem złą kobietą. Długo już nie ma rozdziału, ale na prawdę nie mam kiedy. Kilka egzaminów za mną, ale zostało jeszcze 5:/ 
(Tak w ogóle, to studia na kierunkach medycznych, to koszmar. Jeśli się ktoś wybiera, to nie polecam)
Obiecuję dodać nowy rozdział jutro. I mam zamiar zrobić z niego koszmar :D 

A teraz pytanko? Jak wam się podoba moja nowa zdobycz, hmmm? :)


Pozdrawiam :)

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 11, część 3

Ten rozdział będzie spokojny, miły itp.:) Nacieszcie się trochę tą parą, bo jestem złą kobietą i długo nie będziecie czekać, aż coś się między nimi popsuje :) Życzę miłego czytania i zapraszam do komentowania ;)



Mimo, że miałam zamknięte oczy, światło potwornie mnie raziło. Uniosłam zamknięte powieki i zobaczyłam jego źródło. Piękny wschód słońca, który rozciągał się nad niewielkim wzgórzem. Patrzyłam jeszcze przez chwilę w ogromne okno. Które znajdowało się w pokoju Klausa. I właśnie leżałam na jego łóżku. Poczułam gorący oddech pierwotnego na swoim karku i mimowolnie dostałam  dreszczy. Spałam z Klausem, spędziłam z nim całą noc, a teraz leżymy objęci. Na mojej twarzy od razu pojawił się ogromny uśmiech. Byłam szczęśliwa, od pewnego czasu, dopiero teraz byłam na prawdę zadowolona. Wydałam z siebie pomruk zadowolenia i próbowałam odwrócić się do mężczyzny, ale trzymał mnie w tak stalowym uścisku, że nie dałam rady.
-Wiem, że nie śpisz.-powiedziałam dosyć głośno. I na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Już po sekundzie poczułam delikatne pocałunki na ramionach, karku i plecach. Od razu poczułam napływające podniecenie.-Doprowadzisz mnie do szaleństwa.-zdołałam wyszeptać. Klaus w wampirzym tempie odwrócił mnie  na plecy, a sam znalazł się nade mną. Jego ciemne blond włosy były w nieładzie, co od razu przywiodło mi na myśl niesfornego nastolatka. Przygryzłam dolną wargę, wciąż napawając się jego widokiem. Byliśmy nadzy, co tylko potęgowało moje podniecenie. 
-Dzień dobry, Caroline.-powiedział Klaus, ale nic nie robił, tylko się na mnie patrzył. Domyślał się, że doprowadza mnie tym do szaleństwa, i widocznie sprawiało mu to perwersyjną radość. Próbując zrobić to jak najszybciej, złapałam Klausa i przewróciłam go na łóżko. Teraz ja byłam na górze. Mężczyzna się zaśmiał i położył ręce na moich kolanach.
-Ładnie to tak się ze mną bawić?-zapytałam. Pierwotny wciąż się uśmiechał, ale teraz zaczął przesuwać swoje dłonie od kolan w górę,  po moich udach, a mi kręciło się w głowie. Pochyliłam się i wpiłam się swoimi ustami w jego. Klaus natychmiast odwzajemnił pocałunek i przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Wiedziałam, co się wydarzy. Powtórzymy wszystko co się działo w nocy. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 

-Która godzina?-zapytałam leżącego obok mnie mężczyznę. Choć tak na prawdę, w tej chwili nie było to ważne. Byłam szczęśliwa. Niczego więcej nie potrzebowałam do życia, wystarczył mi Klaus. Gładziłam go delikatnie po jego nagim torsie, a on w odpowiedzi wydał z siebie pomruk zadowolenia i powiedział:
-Już 10 kochanie. Powinnaś coś zjeść.-po czym wstał z łóżka, ubrał bokserki i spodnie i nałożył jakiś T-shirt wyciągnięty z szafy.-Na co masz ochotę?-zapytał. 
-Umiesz gotować?-zapytałam, śmiejąc się. Znowu mnie zadziwiał. Był taki, jakby to określić, na swój sposób ludzki. 
-Tak, i podobno nawet dobrze.-powiedział. 
-Cokolwiek, ja pójdę pod prysznic.-odpowiedziałam, po czym wstałam i skierowałam się do łazienki. Zamykając za sobą drzwi, widziałam, że Klaus ciągle na mnie patrzy. Uśmiechnęłam się do siebie i wskoczyłam pod strumień gorącej wody. Tak, to właśnie to mi było jeszcze potrzebne do szczęścia, pomyślałam. I już nic więcej. 
Wychodząc z łazienki, owinięta ręcznikiem zastanawiałam się w co mam się ubrać. Na podłodze leżały moje wczorajsze ciuchy, bardzo pogniecione. Lecz już po chwili, wpadłam na genialny pomysł. Otworzyłam szafę pierwotnego i zaczęłam przeglądać wiszące koszule. Wybrałam jasnoniebieską, ściągnęłam ręcznik, po czym założyłam koszulę. Sięgała mi do połowy ud, a rękawy były tak długie, że musiałam je kilka razy podwinąć. Tak "wystrojona" postanowiłam zejść do kuchni. 





Stałem przy blacie w kuchni i kroiłem owoce. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy wspominałem noc z Caroline. Było wspaniale, nie pamiętam kiedy ostatnio się tak dobrze czułem. I na dodatek powiedziała mi, że mnie kocha. Ja też chyba to do niej czuję, ale nie jestem gotowy by to wyznać. Kiedy tak o niej rozmyślałem, usłyszałem jak otwierają się drzwi do kuchni. Odwróciłem się, aby powiedzieć dziewczynie, że śniadanie gotowe, ale kiedy ją zobaczyłem odjęło mi mowę. Stała przy drzwiach, w mojej koszuli, sporo za dużej na nią, na boso i w jeszcze wilgotnych, rozpuszczonych i lekko skręconych włosach. Wyglądała pięknie. 
-Co?-zapytała, widząc moją minę. 
-Nic, nic.-wyszeptałem.-Jesteś piękna.-podszedłem do niej i delikatnie pocałowałem w usta. W odpowiedzi uśmiechnęła się tylko. Nic nie mówiąc usiedliśmy i zjedliśmy śniadanie. 
Po śniadaniu Caroline chciała obejrzeć cały dom. Zacząłem ją oprowadzać po pokojach gościnnych, drugim salonie, pokazałem jej basen, aż w końcu znaleźliśmy się w pokoju, w którym maluje obrazy. Dziewczyna puściła moją, dotychczas trzymaną rękę i zaczęła podchodzić do każdego z wiszących na ścianie obrazów. Nic nie mówiła, a ja postanowiłem jej nie przeszkadzać. Usiadłem na jednym z foteli, wziąłem do ręki szkicownik i ołówek i zacząłem ją rysować. 
-Klaus?-zapytała Caroline.-Kiedy zacząłeś malować?
-Hmm...Jakieś 100 lat po śmierci mojej matki. Spotkałem mężczyznę, który malował węglem na różnych kamieniach, i też spróbowałem.-odpowiedziałem śmiejąc się. 
-Czyli 900 lat temu, tak?-zapytała dziewczyna. Czułem, że dzisiaj będzie pytać o wiele rzeczy.
-Dokładnie 923 lata temu. Miałem 23 lata, kiedy moja matka zmieniła nas w wampiry.-powiedziałem. Cieszyło mnie to, że Caroline się interesuje moją osobą. Prawda jest taka, że niewiele o mnie wiedziała. 
-Jak się czułeś, kiedy ona was zmieniła?
-Byłem przerażony. Ojciec kazał nam pić krew, od pewnej dziewczyny, którą znaliśmy. Mieszkała w naszej wiosce. Choć z drugiej strony, poczułem się silny, pełen władzy. Czułem, że wszyscy się zmieniliśmy, staliśmy się mocniejsi, odporniejsi. Kiedy po raz pierwszy zabiłem człowieka, przepełniła mnie ekstaza. Wtedy ujawnił się mój wilkołaczy gen, co sprawiło, że zapragnąłem jeszcze więcej. Stałem się agresywny i impulsywny.-odpowiedziałem. Caroline wciąż oglądała poszczególne obrazy, przy każdym miała inną minę. Czasami był to szok, zaciekawienie a niekiedy nawet zadowolenie. 
-A jak to jest żyć tak długo? Ponad 1000 lat, to przecież wiele czasu.-zapytała tym razem spoglądając na mnie.
-Różnie. Kiedy byłem wampirem jakieś 20 lat, i nic w moim wyglądzie się nie zmieniło, byłem zadowolony. Wszyscy na około się starzeli, ale nie ja. Wciąż byłem młody i podobało mi się to. Z przemijającymi latami, czułem, że nieśmiertelność jest trochę uciążliwa. Zwłaszcza, gdy nie ma się nikogo u boku. Po 300 latach życia, próbowałem się zabić. Miałem cień nadziei, że może jednak się uda. Kiedy wciąż mi się to nie udawało, postanowiłem wyłączyć uczucia. Trwało to jakieś 100 może 150 lat. Zabiłem wtedy tak wielu ludzi, że nie jesteś sobie w stanie tego wyobrazić. Nic nie czułem, nie żyłem, a po prostu istniałem. Z tego okresu nie miałem żadnego obrazu. Ledwo go pamiętam. A potem będąc w Anglii poznałem Katherine. Wiedziałem, że jest sobowtórem. Była identyczna jak Tatia, kobieta, którą kochałem będąc człowiekiem. Ale wtedy myślałem tylko o tym, aby pozbyć się klątwy, by móc być pierwszym z nowego gatunku. Mieć władzę.-westchnąłem. Caroline patrzyła na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nic nie mówiła.-No, ale przemieniła się w wampira, więc czekałem na kolejnego sobowtóra. I tak minęło mi kolejne 500 lat życia.-spojrzałem na Caroline, która znowu wstała, i tym razem oglądała szkice, leżące na stole. Ja właśnie skończyłem ją szkicować, odłożyłem więc rzeczy na stół i podszedłem do ukochanej. 
-A czy będąc wampirem, kochałeś jakąś kobietę?-zapytała już ciszej. Wiedziałem, że trudno jej zadać to pytanie. 
-Żywiłem cieplejsze uczucia do pewnej kobiety, ale chyba jej nie kochałem. Gdybym ją kochał, powiedziałbym jej, że jestem wampirem. Ale po prostu odszedłem.-powiedziałem. 
-A co ze mną? Co czujesz do mnie?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Na pewno była ona kimś wyjątkowym dla mnie, ważnym. 
-Wiem tyle, że jako wampir, jeszcze do nikogo tego nie czułem.-odpowiedziałem. Caroline podniosła wzrok i uśmiechnęła się. Pochyliłem się w jej stronę i złożyłem na jej ustach gorący pocałunek. 



Mam nadzieję, że wam się podoba:) xoxo

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 11, część 2

Caroline patrzyła mi w oczy, a swoją dłoń wciąż trzymała na mojej. Nie potrafiłem się jej oprzeć, choć z drugiej strony zastanawiałem się co tym razem knuje. Nie mogłem pozbyć się palącego uczucia, chęci pocałowania jej, rzucenia teraz na łóżko i zrobienia tego wszystkiego o czym od dawna już myślałem. Ale nie mogłem znieść myśli, że ona udaje. Ciągle w mojej głowie rozbrzmiewały jej słowa, gdy mówiła, że tylko odwraca moją uwagę. 
-Nie ma za co Caroline.-odpowiedziałem na jej wcześniejsze podziękowanie, po czym zabrałem rękę, wstałem z łóżka i wyszedłem. Nie odwróciłem się by na nią spojrzeć, wiedziałem, że wtedy bym na pewno został. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, westchnąłem. Zszedłem do salonu i nalałem sobie whisky. Upiłem spory łyk, wciąż zastanawiając się co by się stało, gdybym został. Nie mogłem przestać o niej myśleć. 
Po chwili usłyszałem jak otwierają się drzwi w sypialni na górze. Caroline schodziła właśnie po schodach. Stanęła w salonie i oparła się o stojącą przy drzwiach szafkę. Nic nie mówiła. 
-Chcesz, abym odwiózł cię do domu?-zapytałem.
-Chcę porozmawiać.-wyszeptała.-Nie uważasz, że powinniśmy?
-O czym?-wciąż na nią nie patrzyłem. 
-O nas.-powiedziała. Podniosłem wzrok. Zrobiłem zdziwioną minę. W co ona gra, pomyślałem.-Całowaliśmy się, ratujesz mi życie i nagle zachowujesz się jakby tego nie było?-krzyknęła Caroline.-Ja nie potrafię o tym zapomnieć. I wiem, że ty też to czujesz. Przyznaj to Klaus.-mówiła dziewczyna, po czym podeszła do mnie i usiadła obok mnie. Nie wytrzymałem dłużej. Złapałem ją za ramiona i w wampirzym tempie przygniotłem do ściany. Przysunąłem się bardzo blisko, tak że prawie stykaliśmy się czołami. 
-A może jesteś tu tylko po to by odwrócić moją uwagę? Więc jak, Caroline?-zapytałem i uśmiechnąłem się ironicznie.-Na prawdę myślałaś, że się nie dowiem? Że jestem tak zaślepiony twoją osobą, że tego nie zauważę?-mówiłem. Widziałem w jej oczach przerażenie i zmieszanie. Byłem na nią wściekły, za wszystkie jej gierki.-Myślę, że powinnaś już iść.-powiedziałem i puściłem ją. Odwróciłem się i usiadłem na kanapie, popijając whisky. Caroline nic nie odpowiedziała. Słyszałem jej przyśpieszony oddech, ale po chwili w wampirzym tempie opuściła mój dom. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, rzuciłem pustą już szklanką o ścianę. 
-Szlag!!-wykrzyknąłem. 




Wybiegłam z domu Klausa i w sekundę znalazłam się w pobliskim lesie. Zatrzymałam się i oparłam o najbliższe drzewo. Łzy popłynęły mi po policzkach, nie mogłam tego zatrzymać. Więc jednak dowiedział się. Tylko skąd? 
-Szkoda, że nie znasz całej prawdy.-wyszeptałam sama do siebie. Mogłam mu wszystko powiedzieć, zdradzić swoje uczucia. Powiedzieć, że taki był plan, że miałam go rozpraszać, ale z czasem zaczęłam żywić do niego inne uczucia, niż tylko nienawiść. Nie wiem tylko, czy by w to uwierzył. Zrezygnowana pobiegłam w stronę swojego domu. 
Stałam pod prysznicem, woda mieszała się z moimi łzami. Nie mogłam zapomnieć tego, co zobaczyłam w jego oczach, gdy mówił, że wszystko udawałam. Złość, gniew, furię. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam jeszcze mocniej płakać. Wiedziałam, że cierpiał i że prędko mi tego nie wybaczy. Dopiero teraz wszystko stało się jasne. Potrzebowałam tego by mnie zranił, żeby sama przed sobą się do tego przyznać. Musiałam go stracić, żeby móc to głośno powiedzieć. 
-Ja go kocham.-wyszeptałam. 





Od wyjścia Caroline nie ruszyłem się z kanapy. Był już późny wieczór, a ja wciąż piłem. Co dziwne, nie byłem pijany. Usłyszałem pukanie do drzwi, ale nie miałem ochoty otwierać. Ktoś jednak był uparty, więc zrezygnowany wstałem z kanapy i otworzyłem drzwi. Zobaczyłem Caroline, w ślicznej czerwonej sukience. 
-Nie chcę być niegrzeczny, ale nie mam akurat czasu.-powiedziałem i już chciałem zamknąć drzwi, ale dziewczyna była szybsza. Weszła w wampirzym tempie do domu i stanęła naprzeciwko mnie. 
-Najpierw mnie wysłuchasz.-powiedziała.-To co powiedziałeś dziś rano, to była prawda. Była, Klaus. Ale już nie jest. Nie rozumiesz, co do ciebie czuje?-mówiła. Wciąż trzymała mnie za ramiona, a ja stałem bez ruchu. Chciałem coś odpowiedzieć, że nie dam sobie przyprawiać rogów, że nie ma ze mną zadzierać, kiedy Caroline powiedziała:
-Ja cię kocham, Klaus. Nie widzisz tego?-wyszeptała. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, czy jej wierzyć, jak się zachować. Caroline zrobiła to za mnie. Złapała mnie za głowę i zaczęła namiętnie całować. Nie pozostałem jej dłużny. Objąłem ją w tali i pociągnąłem do góry, tak, że teraz oplatała mnie biodrami. Dotykałem jej ud, pośladków, gładziłem po plecach. Czułem niesamowitą ekscytację. Wiedziałem, że Caroline nie posunęła by się tak daleko, tylko po to by odwracać moją uwagę, ona tak nie była. Po chwili znaleźliśmy się w mojej sypialni. Leżałem na dziewczynie namiętnie ją całując. Caroline próbowała odpiąć mi koszulę, ale już po sekundzie się zdenerwowała i rozdarła ją. Zacząłem ściągać z niej sukienkę, i już po chwili leżała w samej bieliźnie. Całowałem jej szyję, ramiona, brzuch i uda. Ściągnąłem jej stanik, chwilę potem była też bez majtek. Napawałem się jej widokiem. Szybko pozbyłem się spodni i bokserek, i znów leżeliśmy w namiętnym uścisku. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułem coś takiego z kobietą. Caroline nie miała porównania, była wyjątkowa. Czułem, że ta noc będzie długa i niezapomniana. 



Mam nadzieję, że się podoba. Zapraszam do komentowania :)
xoxo

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 11 część 1

-Steven?-wyszeptałam. Co robił tutaj były chłopak mojego taty. Mojego nieżyjącego taty. Dlaczego mnie więził?-Dlaczego mi to robisz?-zapytałam. Dopiero teraz zauważyłam kilku ludzi stojących za wejściem. Kim oni są? 
-Witaj Caroline.-odpowiedział stojący przede mną mężczyzna.-Wiesz, jesteśmy tutaj, ponieważ każdy z nas stracił kogoś bliskiego. W niezwykłych okolicznościach. Tajemnicze morderstwa, niewyjaśnione zaginięcia, nagłe śmierci zdrowych ludzi. Tak jak twojego ojca. Pamiętasz go jeszcze? Czy wampiry nie wspominają zmarłych?-powiedział Steven, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Skąd o nas wiedział?
-Steven, nie rozumiem. Czego ode mnie chcesz?-krzyknęłam mu w twarz. Stał teraz pochylony nade mną, w prawej ręce trzymając drewniany kołek. 
-To przez ciebie zginął Bill. Zabiłaś go. A teraz ja zabiję ciebie.-wyszeptał mi wprost do ucha i zaśmiał się. Zamknęłam oczy. Wiedziałam co się stanie. Zginę. Mając zaledwie 18 lat, umrę.
Zacisnęłam mocniej powieki i czekałam na cios.




Siedziałem przy małym kuchennym stole w domu czarownicy Bonnie. Odprawiała jakieś zaklęcie lokalizujące, abyśmy mogli znaleźć Caroline. Jeżeli coś jej się stanie, wyrżnę pół tego przeklętego miasteczka. 
- Collocare eam per sanguinem. Narra si fuit vivus. Me eo deducet!-mówiła Bonnie. Ile to może trwać, myślałem. Ale po chwili Bonnie podniosła wzrok i powiedziała:
-Znalazłam ją. Jest w lochach, jakieś 3 km stąd. 
-Jedziemy.-odpowiedziałem. Na miejsce dojechaliśmy bardzo szybko. Kazałem dziewczynie zostać, a sam ruszyłem w stronę lochów. Słyszałem głosy. -Ludzie.-szepnąłem sam do siebie. Po co, do jasnej cholery, jacyś ludzie mieliby porywać Caroline? Zszedłem na sam dół i ich zobaczyłem. Ok 6 mężczyzn stało przed wejściem do pomieszczenia, ale jeszcze jeden był w środku. Z Caroline. Wytężyłem słuch.
-To twoja wina, Caroline. On nie żyje przez ciebie.-mówił jakiś mężczyzna.-I dlatego zginiesz. 
W tym momencie jakiś facet mnie zauważył. 
-Co ty tu robisz? Brać go.-krzyknął. Lecz zanim ktokolwiek się ruszył z miejsca, moje oczy zrobiły się bursztynowo-złote, pod powiekami uwydatniły się żyły, wydłużyły się kły. 
-Przyszedłem z wizytą.-odpowiedziałem i rzuciłem się na pierwszego z brzegu mężczyznę. Wszystko działo się w tak szybkim tempie, że po sekundzie trzymałem jego głowę. Tylko głowę. Reszta ciała opadła bezwiednie na ziemię. Pozostali zaczęli krzyczeć, a ja podszedłem do następnego. Nie wypije z niego krwi, pomyślałem. Na pewno pije werbenę. Postanowiłem więc wyrwać mu serce. Pozostała czwórka została rozerwana na kawałki. Byłem cały we krwi. Byłem wściekły, naćpany nienawiścią, za to, że ktoś śmiał skrzywdzić Caroline. Facet, który groził dziewczynie siedział teraz skulony w kącie, trząsł się. Wszedłem powoli do pomieszczenia i natknąłem się na wzrok Caroline. Była przerażona. I nie wiedziałem, czy to z powodu mojego zachowania, czy tego, że była torturowana. 
-Za chwilkę cię uwolnię.-wyszeptałem. Kiwnęła mi lekko głową, domyślałem się, że nie ma nawet siły odpowiedzieć. Podszedłem do mężczyzny w kącie.
-Proszę nie zabijaj mnie. Ja, ja na prawdę nie chciałem. Proszę...-łkał mężczyzna. Jednym zwinnym ruchem postawiłem go na nogi.-Ona zabiła bliską mi osobę. Należy jej się to.-mówił. 
-Na prawdę jestem wzruszony, ale wiesz, nie jestem człowiekiem od bardzo, bardzo dawna.-odpowiedziałem. Uśmiechnąłem się lekko, wiedząc, że to spotęguje przerażenie mężczyzny.-I nie przejmuję się twoim nędznym życiem. Natomiast jej-powiedziałem, wskazując głową na Caroline-akurat tak.-po czym wyrwałem mu serce z piersi. Puściłem go, a on z hukiem upadł na ziemię. 
Podszedłem do Caroline i odwiązałem sznury. Była już na wpół nieprzytomna. Sznury cholernie paliły, musiały być nasączone werbeną. Następnie wyjąłem drewniane kolce z jej ramion i kiedy już chciałem wziąć ją na ręce, wyszeptała mi do ucha:
-Potrzebuje krwi...
Niewiele myśląc ugryzłem swój nadgarstek i podsunąłem go Caroline. Przytrzymałem jej głowę, aby upewnić się, że zacznie pić. Jeszcze nigdy, w ciągu 1000 lat mojego wampirzego życia, nie dzieliłem się dobrowolnie z nikim krwią. Kilka razy już uleczyłem wampira, który został ukąszony przez wilkołaka. Włączając Caroline, ale to coś innego. Dopiero po chwili dziewczyna złapała moją rękę i wbiła się zębami w mój nadgarstek. Zaczęła pić, a ja aż westchnąłem. To było coś, czego nigdy nie czułem. Jak ekstaza. Trochę jak picie ludzkiej krwi, ale to jest jeszcze lepsze. Mocniejsze, bardziej wyraziste. Czułem, jakby Caroline w tej chwili była moja, tylko moja. Coś niesamowicie intymnego. 
Po chwili Caroline oderwała się od mojej ręki. Mimo tego, że napiła się krwi wciąż była blada. Ale wiedziała, że więcej nie może wypić. 
Wziąłem ją na ręce, i w wampirzym tempie znaleźliśmy się przy samochodzie. Bonnie natychmiast z niego wybiegła i otworzyła mi drzwi. Położyłem dziewczynę na tylnym siedzeniu, po czym razem z Bonnie zajęliśmy miejsca z przodu. Byłem cały we krwi, ale wiedziałem, że Bonnie boi się zapytać co się stało. Odwróciła się do Caroline i pocieszała ją. Chciała pojechać z nią do domu, ale stwierdziłem, że w niczym jej nie pomoże. 
-Ona musi odpocząć, napić się krwi.-powiedziałem.
-Dobrze.-odpowiedziała.-Caroline, trzymaj się. Przyjdę do ciebie jutro, ok?-zwróciła się do dziewczyny.-Dzięki.-szepnęła, tym razem do mnie i wysiadła z samochodu. Ruszyłem dalej. Kiedy zajechałem pod dom Caroline, zauważyłem samochód jej mamy. 
-Kochana, hej. Twoja mama jest w domu. Na pewno chcesz pokazać się jej w takim stanie?-zapytałem. Widziałem, że dziewczyna nie wie co powiedzieć.-Zabiorę cię do siebie i wcześnie rano odwiozę do domu, zgoda?
-Tak. Dziękuje.-odpowiedziała słabym głosem Caroline. Ruszyłem. Kiedy dojechałem pod mój dom, dziewczyna zasnęła. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni na górę. Położyłem ją na łóżku i chwilę jej się przyglądałem. Była taka piękna. Wiedziałem, że nie będę w stanie sobie odpuścić, nawet po tym wszystkim czego się dowiedziałem. Od bardzo wielu lat, znów mi na kimś zależy.




Obudziłam się z potwornym bólem ramion i głowy. Nie mogłam przypomnieć sobie, co się stało. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Była to ogromna sypialnia, z wielkim oknami wychodzącymi na pobliskie jezioro. W pokoju było dosyć ciemno, ale z tego co mogłam się domyślić, należał do Klausa. Bo kto inny trzyma tyle pięknych dzieł sztuki w sypialni? 
Dopiero zaczęło do mnie docierać co się wydarzyło. Zostałam porwana, przez Stevena i więziona. Chciał mnie zabić, ale Klaus uratował mi życie. Ciekawe skąd wiedział, gdzie jestem, pomyślałam. Ale po chwili przypomniało mi się, że była tam też Bonnie, więc pewnie to ona mu powiedziała. 
-Przywiózł mnie do siebie i zaopiekował się mną.-wyszeptałam do siebie. Jak mogłam wciąż udawać, jak mogłam wmawiać sobie, że nic takiego do niego nie czuję? Jak mogłam odwracać jego uwagę, gdy moi przyjaciele knuli za jego plecami? Westchnęłam. 
Postanowiłam poszukać Klausa i mu podziękować za ratunek. Ale, gdy tylko usiadłam na łóżku zakręciło mi się w głowie. I dopiero zobaczyłam, że mam na sobie nie swoje ciuchy. A to znaczyło jedynie, że Klaus musiał mnie najpierw rozebrać! Widział mnie nagą, kiedy spałam. Już zastanawiałam się nad słowami, których użyję, żeby go wyzwać, kiedy nagle wszedł do pokoju. Pamiętałam, jak wczoraj był cały we krwi, a dzisiaj wyglądał tak czysto, świeżo, pociągająco. Uśmiechnął się i podszedł do łóżka. Usiadł na jego brzegu i nic nie mówiąc podał mi woreczek z krwią.
-Klaus...-zaczęłam, ale od razu mi przerwał.
-Potem mi powiesz, najpierw pij.-odpowiedział. Pokiwałam głową na zgodę, i zaczęłam pić. Czułam jak krew spływa mi po gardle, jakby to była energia w płynie. Od razu poczułam się lepiej. Kiedy skończyłam, położyłam woreczek na szafce przy biurku i przysunęłam się do Klausa. 
-Dziękuje.-powiedziałam cicho i delikatnie złapałam jego dłoń.-Za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Bardzo dziękuje.-szepnęłam, ale mężczyzna nie patrzył na mnie. Wzrok utkwiony miał w mojej dłoni, gładzącej jego.-Klaus.-wyszeptałam. Chciałam by na mnie spojrzał. Chciałam, by wiedział co czuje. 
Podniósł wzrok na chwilę, w jego oczach malował się ból, złość, rezygnacja. Nie wiedziałam co myśleć, i instynktownie zaczęłam się do niego przysuwać. Stykaliśmy się kolanami, a nasze głowy dzieliły centymetry. Klaus, miał znów spuszczoną głowę i patrzył na nasze dłonie. Oparłam się czołem, o jego czoło i cicho westchnęłam. Poczułam jak drgnął, ale nic nie zrobił. 
-Klaus, proszę.-powiedziałam, tym razem głośniej. Podniósł głowę, i teraz prawie dotykaliśmy się ustami. Spojrzałam mu pytająco w oczy i czekałam na odpowiedź. 



Mam nadzieję, że może być.:) Ten rozdział postanowiłam podzielić na dwie części(lub więcej), bo w tym momencie nie można przerwać. 
Czekam na komentarze :)
xoxo

wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 10

Witam ;) No i mamy rozdział 10 ;) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do czytania:)


Delikatnie zapukałam do drzwi. Wiedziałam, że Tyler mnie usłyszy, jako hybryda miał lepszy słuch ode mnie. Po chwili otworzył mi drzwi z ogromnym uśmiechem na twarzy. Ja stałam, z miną zbitego psa, nie mogąc wydusić z siebie słowa. 
-Caroline, tak się cieszę.-powiedział i mocno mnie przytulił.-Nie cieszysz się?-zapytał speszony. 
-Porozmawiajmy.-odpowiedziałam, po czym weszliśmy do domu. Bez słowa skierowałam się do jego sypialni, abyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Nie chciałam, aby pani Carol podsłuchała naszą rozmowę. 
-Powiedz o co chodzi, przerażasz mnie.-wyszeptał Tyler. Widać było, że jest zdenerwowany. 
-Już wyjaśniam. Jest mi naprawdę trudno o tym mówić, bo mimo tego w jakiej sytuacji się znaleźliśmy, to wciąż coś do ciebie czuję.-Tylerowi zrzedła mina.- Naprawdę cieszę się, że wróciłeś, że udało ci się złamać więź z Klausem, ale Tyler, my nie możemy być już razem. 
-Ale, co? Dlaczego? Uwolniłem się od Klausa, już nigdy cię nie skrzywdzę.-krzyczał Tyler.-Ja cię kocham, Caroline.
-Całowałam się z kimś innym. Chcę po prostu być z tobą szczera. Po tym wszystkim, czuję, że nie powinniśmy być razem. I pomimo tego, jak bardzo mi na tobie zależy, nie mogę dłużej udawać, że ktoś inny jest mi obojętny. Przykro mi, Tyler.-wypowiadając to miałam łzy w oczach. Nie przypuszczałam, że będę w stanie to powiedzieć. Nie myślałam też, że przyznam się sama przed sobą, że naprawdę czuję coś do Klausa.-Naprawdę, bardzo mi przykro.-wyszeptałam.
-Mi też jest przykro, Caroline.-odpowiedział Tyler.-Mogę chociaż wiedzieć, kto to?
Nie mogłam mu powiedzieć, że chodzi o Klausa. Obiecałam przyjaciołom, że nie będę się z nim więcej spotykać. Pomimo tego co czuje, muszę o nim zapomnieć. 
-To bez znaczenia, Tyler.-odpowiedziałam.-Wiesz, że wciąż jestem twoją przyjaciółką, prawda?-wyszeptałam, po czym przytuliłam mojego byłego chłopaka. Zdziwiło mnie to, że odwzajemnił uścisk.-Pójdę już. Do zobaczenia.-powiedziałam, po czym niespodziewanie Tyler przyciągnął mnie do siebie i złożył krótki, rozpaczliwy pocałunek na moich ustach. Poczułam łzy pod powiekami, ale wiedziałam, że tak będzie lepiej. 
-Do widzenia, Caroline.-powiedział Tyler i wyszedł z pokoju. 



Od wczorajszego wieczoru, nie ruszałem się z miejsca. Prawdopodobnie wypiłem większość alkoholu z tego baru. Przez całą noc przewijało się tu całkiem sporo ludzi. Nawet kilka ślicznych dziewczyn, które nadawały się na przekąskę, ale jakoś nie miałem ochoty opuszczać mojego miejsca przy barze. Aktualnie, wystarczył mi alkohol. Byłem zły, wściekły, zrozpaczony, schalny jak świnia, a po części nawet trochę smutny. Mimo wszystko, naprawdę miałem odrobinę nadziei, że Caroline coś do mnie czuje. Z drugiej strony, już planowałem słodką zemstę na niej. 
Postanowiłem w końcu wrócić do domu. Było jakoś po 10 rano, w końcu kiedyś muszę się przespać. Chwiejnym krokiem wsiadłem do auta i ruszyłem. Ledwo co wyjechałem z miasta, usłyszałem wycie policyjnych syren. 
-Co do cholery?- zakląłem pod nosem. Zatrzymałem samochód i czekałem aż policjant do mnie podejdzie. 
-Dzień dobry. Czy zna pan powód zatrzymania?-zapytał jakiś młodziutki policjant. 
-Tak, znam. Oboje mamy dziś zły dzień.-odpowiedziałem po czym złapałem jego głowę, przyciągnąłem do siebie i zacząłem wysysać z niego krew. Kiedy poczułem, że umarł, puściłem go, tak, że osunął się na ulicę. Odpaliłem samochód i pojechałem dalej. 



Siedziałam z dziewczynami w grillu. Bonnie spoglądała na mnie smutnym wzrokiem, Elena próbowała mnie pocieszać. Ja sama płakałam i co chwilę popijałam kolejnego drinka. Opowiedziałam im, że zerwałam z Tylerem. Przyznałam się do pocałunków z Klausem i tego, że coś do niego czuje. Obiecałam, że nie będę się z nim spotykać, więc przyjaciółkom pozostało jedynie mnie pocieszać. 
-Wszystko się z czasem ułoży, Caroline. Na pewno.-pocieszała mnie Elena. Kiwnęłam głową na potwierdzenie i skończyłam pić swojego drinka. 
-Pojadę już do domu.-powiedziałam dziewczynom i położyłam na stoliku pieniądze za drinki.-Zobaczymy się jutro.-uśmiechnęłam się i skierowałam do wyjścia. Stanęłam przy samochodzie i zaczęłam szukać kluczyków w torebce. Nagle ktoś złapał mnie mocno za głowę i z całej siły uderzył nią w samochód. Potem była już tylko ciemność.
Ocknęłam się z potwornym bólem głowy. Czułam, że włosy przykleiły mi się do twarzy, chciałam je odgarnąć na bok, ale poczułam tylko ostry ból w nadgarstkach. Byłam związana, a liny nasączono werbeną. 
-Co do cholery?-powiedziałam sama do siebie. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam, że znajduję się w jakiejś ciemnej piwnicy. Siedziałam na krześle, przywiązana linami. Poruszyłam się i od razu tego pożałowałam. Te liny też były namoczone w werbenie. Obok mnie stał stolik, z różnorodnymi przyrządami. Miałam złe przeczucie, że nie są one raczej do niczego przyjemnego. 
-Halo, słyszy mnie ktoś? Pomocy.-zaczęłam wołać.-Dlaczego mnie tu więzisz?!-krzyczałam. Ale nikt mi nie odpowiadał. 
Nie wiem, jak długo tak siedziałam. Wszystko potwornie mnie bolało. Nie wołałam już nikogo, to nie miało sensu. Nikt mnie tu nie znajdzie. "Umrę tu", pomyślałam. Po policzkach pociekły mi łzy. Nie chciałam umierać. Nie po tym wszystkim co musiałam przejść, nie teraz, kiedy mam całe życie przed sobą. 
Nagle usłyszałam jak ktoś wkłada klucz do zamka i przekręca go. Nie wiedziałam co myśleć, nie wiedziałam kto to był i czy chce mi pomóc, czy może zabić. Drzwi otworzyły się na oścież i zobaczyłam ciemną postać, która powoli zaczęła do mnie podchodzić. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, a raczej kogo widzę...



Obudził mnie dźwięk walenia do drzwi. "Kto normalny ma czelność budzić mnie o tej porze?"-pomyślałem. Wstałem z łóżka, ubrałem spodnie i koszulkę i zszedłem na dół. 
-Co do cholery?-zapytałem otwierając drzwi. To była Bonnie.-Czego chcesz?-warknąłem. 
-Ktoś porwał Caroline. Była z nami w Grillu, miała jechać do domu, ale jej samochód wciąż tam stoi, a na ziemi leżała jej torebka. Stefana i Damona nie ma, Tyler nie odbiera telefonu, a my nie wiemy już co robić.-na jednym oddechu wykrztusiła to z siebie dziewczyna. Ktoś porwał Caroline? Jeśli jej się coś stanie, zabije każdego kto jest za to odpowiedzialny.-Pomóż nam, proszę.-wyszeptała Bonnie. Kiwnąłem tylko głową na znak zgody i wróciłem do domu, po kurtkę i kluczyki od samochodu. Nie mogę pozwolić by Caroline stała się krzywda. Z tą myślą ruszyłem w kierunku samochodu. 



Mam nadzieję, że wam się podoba. Nie było jeszcze wściekłości Klausa, ponieważ nie wiedziałam jak ją tu umieścić. Ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie mała rzeźnia. 
Zapraszam do komentowania, dzielenia się spostrzeżeniami i obserwowania mojego bloga.:)
xoxo