niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 9


Obudziłam się wcześnie, na zegarku była 6.40. Klausa koło mnie nie było. Dopiero po chwili dostrzegłam na nocnym stoliku małą karteczkę. Przeczytałam :
„Pewnie nie chciałabyś by twoja mama nas razem zobaczyła, więc pojechałem do domu. Klaus”
No tak, moja mama powinna zaraz wrócić, na pewno byłaby zdziwiona, że jest u mnie Klaus. Postanowiłam o tym nie myśleć i w dobrym humorze poszłam pod prysznic. Nie minęło nawet kilka minut, gdy z łazienki usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Zakręciłam kurki, owinęłam się ręcznikiem i poszłam odebrać. Spojrzałam na wyświetlacz i zamarłam. Tyler. Odkąd zerwaliśmy, i Tyler wyjechał aby się „naprawić”, nawet o nim nie myślałam. Oczywiście, żywiłam do niego jeszcze uczucia, w końcu przez długi czas byłam w nim zakochana, ale teraz to już nie było to samo.
-Tyler, cześć.-powiedziałam do słuchawki. Miałam pustkę w głowie, nawet nie wiedziałam jak mam z nim rozmawiać.
-Caroline. Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem. Jutro wracam do domu, do ciebie.-z wielkim podekscytowaniem mówił do mnie mój były. Co mam mu powiedzieć? „Słuchaj, ja teraz czuje coś do Klausa?” albo „Mam nowego chłopaka, no wiesz, tego przez którego zerwaliśmy.” Jednak okazałam się tchórzem i zdołałam tylko powiedzieć:
-To świetnie.
-Nie mogę się już doczekać. Do jutra, Caroline.-powiedział i się rozłączył.


Po 2 godzinach rozmyślań, postanowiłam zadzwonić do Stefana. On na pewno mi coś doradzi. Chociaż myślałam także o ty aby poinformować Bonnie i Elenę, to jednak trochę bałam się ich reakcji. Stefan nie odbierał telefonu. W końcu postanowiłam, wybrałam numer Bonnie i czekałam aż odbierze.
-Tak , słucham?- usłyszałam głos w słuchawce telefonu.
-Bonnie, cześć. Słuchaj, masz czas się dzisiaj spotkać, porozmawiać?- zapytałam spokojnie.
-Tak, jasne. Czy coś się stało Caroline?- pytała zaniepokojona przyjaciółka.
-Wszystko ci opowiem. Wiesz co robi Elena? Bo Stefan nie odbiera telefonu, więc pewnie są razem.
-Tak, pojechali do domku jej rodziców.- odpowiedziała Bonnie. –To o której?
-Za godzinę w Grillu ok?
Opowiedziałam Bonnie o wszystkim. Z najdrobniejszymi szczegółami. Siedziała teraz przede mną z otwartymi ustami, nie mówiąc ani słowa.
-Bonnie, powiedz coś.- poprosiłam.
-Nie mogę w to uwierzyć, Caroline. Zadałaś się z naszym najgorszym wrogiem.- mówiła rozżalona Bonnie. Ja nie wiedziałam nawet, jak mam się wytłumaczyć.- Nie będziesz się już z nim spotykać prawda?
-Z kim nasza Barbie ma się nie spotykać?- zapytał Damon. Jeszcze jego mi tu brakowało do szczęścia.
-Z Klausem. Musimy uważać na niego, jest zbyt niebezpieczny.- wciąż mówiła Bonnie. Dla mnie nie był niebezpieczny, był po prostu inny.
-Spotykałaś się z nim, nie tylko w celu odwracania uwagi?- szeptem zapytał Damon. Pewnie zaraz wybuchnie śmiechem. Co dziwne, jednak tego nie zrobił.- Mogło ci się coś stać. A może on cię zahipnotyzował?
-Nie, nic mi nie zrobił.- szeptałam. Łzy cisnęły mi się do oczu. Wiedziałam, że moim przyjaciołom to się nie spodoba. A nie chcę ich stracić. Poza tym nie jestem pewna uczuć Klausa do mnie. Nie zaryzykuje przyjaźni dla niego.- Macie rację. Mam go tylko od czasu do czasu rozpraszać, aby niczego się nie domyślał. Jak na razie dobrze mi to szło.- powiedziałam i uśmiechnęłam się. Damon i Bonnie także zaczęli się śmiać. Po chwili już normalnie rozmawialiśmy i planowaliśmy jak powitać Tylera z powrotem. Nawet Damon udzielał się w dyskusji, ponieważ zależało mu na przychylności Tylera. Potrzebował go, aby uwolnić pozostałe hybrydy Klausa.

Podjechałem właśnie pod Grilla. Musiałem się napić. Caroline miesza mi w głowie, a ja nie mogę pozwalać sobie na chwilę słabości. Z drugiej jednak strony, dlaczego miałbym odmawiać sobie miło spędzonych chwil z taką ślicznotką. „Przecież się nie zakocham” pomyślałem i już miałem wejść do Grilla, kiedy usłyszałem głos Caroline, dochodzący z środka:
- „Macie rację. Mam go tylko od czasu do czasu rozpraszać, aby niczego się nie domyślał. Jak na razie dobrze mi to szło.”- a potem śmiech, jej, Bonnie i Damona.
 Byłem wściekły. Ta mała blondi tylko udawała? Jak ja mogłem być tak głupi i ślepy, żeby tego nie zauważyć. Ja, pierwotna hybryda, który żyje już ponad 1000 lat, dałem się wykiwać 18-latce? Wsiadłem do samochodu i postanowiłem napić się w innym barze, byleby być z dala od Caroline. Po godzinie drogi znalazłem mały bar na uboczu,  o śmiesznej nazwie „Chicago”. Nie wiem co ten bar mógł mieć wspólnego z tym miastem, ale nie miałem ochoty szukać czegoś innego. Usiadłem przy barze i zamówiłem pierwszego drinka. Upiłem łyk i rozejrzałem się po sali. Było tu bardzo mało osób, i nikogo kto nadawałby się, aby wypić z niego krew. Zrezygnowany, wypiłem do końca drinka, i zamówiłem następnego.
-To będzie długa noc.- powiedziałem sam do siebie i przechyliłem szklankę. 

piątek, 28 grudnia 2012

Podziękowania

Już ponad 500 wejść :) Bardzo wam kochani dziękuje. Mam nadzieję, że wciąż będziecie odwiedzać mój blog, komentować posty i oczywiście otwarcie mówić, co wam się nie podoba, abym mogła blog ulepszać.
Jeszcze raz ogromne DZIĘKI :*
xoxo

Rozdział 8

-Stefan.-powiedział Klaus. Ja nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Próbowałam się opanować, i nie patrzeć na mojego przyjaciela, któremu to się zapewne nie spodobało. 
-Klaus, musimy porozmawiać.-powiedział Stefan.-Witaj, Caroline.
Odpowiedziałam mu tylko kiwnięciem głowy, po czym wyszłam z pokoju. Skierowałam się w wampirzym tempie w stronę wyjścia. Nikt mnie na szczęście nie zauważył. Zadzwoniłam po taksówkę, i po pół godziny byłam już w domu. W swoim pokoju ściągnęłam tylko szpilki i rzuciłam się na łóżko. 
-Co ja wyprawiam?-mówiłam sama do siebie. Teraz wszyscy się dowiedzą, że czuje coś do Klausa. I nikomu to się nie spodoba. Kiedy tak rozmyślałam o całej tej sytuacji, zaczął dzwonić mój telefon. Odebrałam. To był Stefan. 
-Tak?-cicho powiedziałam do telefonu.
-Caroline, gdzie jesteś?-pytał mnie mój przyjaciel.
-W domu.
-Zaraz będę.-odpowiedział i się rozłączył. Nie musiałam długo czekać, aż usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam mu i Stefan wszedł z butelką tequili. 
-Pogadamy?-zapytał. Pokręciłam twierdząco głową i poszłam po jakieś szklanki do kuchni. Wciąż miałam na sobie sukienkę, a Stefan także się nie przebrał. Kiedy usiedliśmy u mnie w pokoju, zaczęłam mówić. 
-Stefan, ja wiem jak to wygląda. I wiem, że to złe. Że Klaus jest zły. Ale pomyśl tylko, dlaczego on jest tym złym? Bo zabił lub próbował zabić bliskie nam osoby? My też mamy czyjąś krew na rękach. Nikt z nas nie jest dobry. Więc dlaczego oceniamy tylko jego?-domyślałam się, że Stefanowi nie spodoba się moja wypowiedź. Ale czułam, że muszę i chcę to powiedzieć. 
-Masz rację Caroline.-odpowiedział Stefan i westchnął.-Przecież byłem Rozpruwaczem. Zabiłem mnóstwo ludzi. A mimo tego, mam wspaniałą dziewczynę, świetną przyjaciółkę.-Tu spojrzał na mnie i się uśmiechnął.-I wielu ludzi, którzy mnie nie oceniają przez to, co robiłem w przeszłości.
-A Klaus nie ma nikogo.-powiedziałam i napiłam się.-Wiesz, kiedy wczoraj pojechałam do niego, aby odwrócić jego uwagę, to wszystko się wtedy zaczęło. Rozmawialiśmy i Klaus zaczął się domyślać, że coś kombinujemy. Nie wiedziałam co robić więc zaczęłam go całować. O nic już nie pytał.-westchnęłam.-Próbowałam odwrócić jego uwagę. Ale podobało mi się to. Dzisiaj zrobiłam to, bo miałam na to ochotę.-Tak. Powiedziałam to.
-Wiem.-odpowiedział mi Stefan.-Pewnie nie chcesz, aby ktokolwiek inny wiedział o tym? Przynajmniej na razie.
-Nie, nie chcę.-wyszeptałam. 
-Więc ja o niczym nie wiem.-powiedział Stefan i uśmiechnął się. Zaczęliśmy się oboje śmiać i zmieniliśmy temat rozmowy. Gadaliśmy o wszystkim, piliśmy i śmialiśmy się. Było już po północy, kiedy Stefan poszedł do domu. Ja wzięłam prysznic, przebrałam się w jakiś dres i położyłam się do łóżka. 


Nie wiem po co to robię, ale czuje że muszę. Stałem już pod domem Caroline, była 3.17 w nocy. Nie było samochodu jej mamy, więc dziewczyna jest sama. Drzwi nie były zamknięte, więc wszedłem do domu. Po chwili znalazłem się w jej pokoju. Caroline spała. I była taka piękna. Usiadłem na brzegu jej łóżka i zacząłem gładzić jej rękę. Po chwili dziewczyna zaczęła się budzić. 
-Klaus?-poderwała się na łóżku.-Co ty tu robisz?
-Nie pożegnałaś się ze mną.-powiedziałem i uśmiechnąłem się.-Rozmawiałaś z Stefanem?
-Tak. Ale jest ok.-odpowiedziała Caroline.
-To dobrze.-powiedziałem i pochyliłem się by ją pocałować. 
-Zostaniesz?-zapytała mnie dziewczyna. Pokręciłem głową, na znak zgody i położyłem się obok niej. Caroline położyła głowę na mojej klatce piersiowej i szybko zasnęła. "Chyba się w niej nie zakochasz?"-myślałem. Ale musiałem przyznać, że brakowało mi czegoś takiego. I kto by pomyślał, że ta mała blondyneczka, będzie tą, która przypomni mi jak to jest mieć kogoś bliskiego. Po chwili ja także zasnąłem. 


Mam nadzieję, że wam się podoba. Zapraszam do komentowania :) 
xoxo


czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 7

Caroline szukała w szafie odpowiedniej sukienki na dzisiejszy wieczór. Nie miała nic odpowiedniego w stylu lat 20. 
-Muszę iść na zakupy.-pomyślała. Zadzwoniła więc do Eleny i Bonnie czy z nią nie pójdą, ponieważ one także dostały zaproszenie na tę imprezę. Przyjaciółki wybrały odpowiednie sukienki i każda z nich pojechała do swojego domu aby się przygotować. Caroline powiedziała dziewczynom, że Klaus ją zaprosił, ale nie wspomniała o pocałunku. Miała też nadzieję, że on sam nikomu o tym nie powie. 
O godzinie 17.40 Caroline piła w kuchni drinka. Była już gotowa i czekała tylko na Klausa, który miał po nią przyjechać. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. To był Klaus, ubrany w idealnie dopasowany czarny garnitur i z bukietem kwiatów w ręce. 
-Dobry wieczór Caroline.-powiedział.-To dla ciebie.-podał dziewczynie kwiaty i uśmiechnął się.
-Cześć. Dziękuję. Wejdź na chwilkę, tylko zabiorę torebkę.-odpowiedziałam. Byłam zdenerwowana. Jeszcze wczoraj się z nim całowałam, a dzisiaj nie wiem jak z nim rozmawiać. 
-Cieszę się, że zgodziłaś się przyjść.-powiedział Klaus. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, więc tylko uśmiechnęłam się do niego. Po jakiś 25 minutach staliśmy już przed jego domem i od razu pomyśleliśmy o tym samym. Ja zaczerwieniłam się na twarzy, a Klaus wciąż się uśmiechał. W wampirzym tempie wysiadł z samochodu, i już otwierał drzwi po mojej stronie. Wyciągnął do mnie rękę. Chwilę zastanawiałam się co zrobić, ale w końcu podałam mu swoją dłoń, której Klaus nie puścił aż nie znaleźliśmy się w jego domu. Cały dom wyglądał jak bar, w stylu lat 20. Wszystko było dopracowane w najmniejszych szczegółach. 
-Jak tu pięknie.-wyszeptałam.
-Rebekah się postarała.-odpowiedział mi Klaus.-Czego się napijesz?
-Obojętnie, byle zawierało alkohol.-powiedziałam. Klaus zaśmiał się i skierował w stronę małego barku. Wiedział, że jestem zdenerwowana, i bawiło go to. Muszę coś wymyślić, aby się tak przy nim nie zachowywać. 


-Opanuj się.-powiedziałem sam do siebie. Mimo tego, jak Caroline dziś pięknie wygląda, nie możesz znowu jej całować. "Ona nie pamięta co do ciebie czuła wcześniej, a wczoraj pocałowała cię z powodu impulsu."-myślałem. Podszedłem do barku i wziąłem 2 kieliszki szampana. Kiedy odwróciłem się w stronę Caroline, zauważyłem jakiegoś palanta, który się do niej ślinił. 
-Zaczynam być zazdrosny, jest źle.-powiedziałem cicho do siebie. Podszedłem do dziewczyny, spojrzałem na chłopaka, który się do niej zalecał i zahipnotyzowałem go, aby wrócił do domu. 
-Klaus. Opanuj się, przecież nic nie zrobił.-powiedziała Caroline. Nic nie odpowiedziałem, więc wypiła szampana i nie odzywając się do mnie poszła w stronę parkietu. W krótkiej chwili dogoniłem ją, objąłem w pasie i poprowadziłem na parkiet. 
-Panno Forbes, zatańczy pani ze mną?-zapytałem, uśmiechając się. Widziałem, że Caroline się waha, ale po chwili namysłu pokręciła głową na znak zgody i zaczęliśmy tańczyć. Akurat zaczęła lecieć wolna piosenka, więc tańczyliśmy blisko siebie. Czułem oddech Caroline na swojej szyi. 
-Jesteś dobrą tancerką Caroline-wyszeptałem jej do ucha. 
-Dziękuje, trenowałam.-odpowiedziała dziewczyna nawet na mnie nie patrząc. Była zdenerwowana. 
-Czy wszystko w porządku?-zapytałem.
-Tak.-wyszeptała tylko. 
-Chcę ci coś pokazać.-powiedziałem i zacząłem prowadzić ją do mojej pracowni. Po chwili Caroline przechadzała się wśród namalowanych przeze mnie obrazów i szkiców. Nic nie mówiła, nawet na mnie nie patrzyła. 
-Ty to wszystko namalowałeś?-zapytała mnie po chwili.
-Tak, ja.
-To jest...piękne. Masz talent, Klaus. Nigdy nie przypuszczałam, że jesteś zdolny do czegoś takiego. 
-Przyzwyczaiłem się, że wszyscy kojarzą mnie wyłącznie jako mordercę.-odpowiedziałem. Byłem zły. Myślałem, że Caroline widzi we mnie kogoś więcej. 
-Po prostu nigdy nie pokazałeś mi swojej innej strony.-powiedziała Caroline. 
-Jesteś pewna?-zapytałem. I w ciągu sekundy Caroline przyparta była do ściany, trzymałem ją za ramiona i słyszałem jej przyśpieszony oddech, kiedy stała tak, zdezorientowana.- A kiedy uratowałem ci życie? Nie pamiętasz już?
-Nie o to mi chodziło Klaus. Proszę puść mnie.
-A kiedy się wczoraj całowaliśmy? Też byłem tylko mordercą?-pytałem. Caroline nie odpowiedziała. Spuściła wzrok, a ja zacząłem mieć wyrzuty sumienia. Po co odstawiam to całe przedstawienie. Westchnąłem. Caroline podniosła wzrok.
-Przepraszam, niepotrzebnie się uniosłem.-powiedziałem i już chciałem się odsunąć, kiedy dziewczyna złapała mnie za szyję i pocałowała w usta. Był to krótki pocałunek, ale zdążył mi namieszać w głowie. Przycisnąłem Caroline do ściany i zacząłem namiętnie całować. Moje ręce błądziły po jej ciele, czułem jak dziewczyna wplata swoje palce w moje włosy i przyciąga mnie jeszcze bliżej. W tej chwili myślałem tylko o tym, żeby zabrać ją do swojej sypialni. Nagle usłyszałem jak ktoś kaszle. Oderwaliśmy się od siebie z Caroline. W drzwiach stał Stefan Salvatore. 



Taki średni ten rozdział. Czekam na komentarze :)
xoxo





poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 6

Boże co ta dziewczyna robi? Pomyślałem w pierwszej chwili, ale nie mogąc dłużej wytrzymać objąłem ją ramionami. Jak ona świetnie całuje. Po chwili usłyszałem dźwięk przychodzącego esemesa, dochodzącego z salonu i poczułem jak Caroline na chwilę zamiera. Już chciałem się odsunąć, bo domyślałem się, że ona coś kombinuje, ale Caroline przysunęła się jeszcze bliżej i nie przestawała mnie całować. Złapałem dziewczynę w talii i posadziłem na kuchennym blacie, nie przestając jej całować, aż usłyszałem jak otwierają się drzwi wejściowe. Odskoczyliśmy z Caroline od siebie jak oparzeni, ona zeskoczyła z blatu i zaczęła nerwowo poprawiać sukienkę, kiedy do kuchni weszła Rebekah. 
-Braciszku, co tu się dzieje?-zapytała słodko, choć wiedziałem, że się domyślała. 
-Robimy kawę, nie widać?-powiedziała z nerwami Caroline i zaczęła szukać filiżanek. Beka uśmiechnęła się tylko, po czym stwierdziła, że nie będzie przeszkadzać i wyszła. 
-Caroline..-zacząłem, ale dziewczyna mi przerwała.
-Przepraszam za to, ja nie wiem dlaczego to zrobiłam. Pójdę już.-wyszeptała i skierowała się w stronę salonu. Poszedłem za nią i zatrzymałem ją dopiero przy drzwiach.
-Nie masz za to przepraszać, Caroline.-powiedziałem.-Mi się podobało, i wiem że tobie także. 
-Ja, nie...-chciała powiedzieć, ale przerwałem jej całując ją szybko.
-Nie ma za co. Do zobaczenia Caroline.-powiedziałem z uśmiechem, a ona otworzyła tylko usta, po czym bez słowa poszła w stronę swojego samochodu i odjechała. 
-Oj Klaus, nie szkoda ci na nią czasu?-usłyszałem za plecami. Tak miałem zajęte myśli, tą sytuacją z Caroline, że nawet nie usłyszałem swojej irytującej siostrzyczki. 
-Nie twoja sprawa Beka.-powiedziałem i poszedłem do swojej sypialni. 


O matko, co ja zrobiłam. Jak mogłam całować się z Klausem. Spojrzałam na telefon, dostałam 3 wiadomości od Stefana:
1. "Mamy Elenę. Możesz wracać."
2. "Elena chciała, żebyś do niej pojechała. Jest z Bonnie. Mam nadzieję, że Klaus się nie domyślił niczego. Odpisz."
3. "Caroline, co się dzieje? Wszystko ok? Proszę, odpisz."
Wybrałam numer Stefana, miło że się tak o mnie martwił. 
-Caroline, wszystko ok? Dzięki Bogu, dlaczego tak późno? Co się stało?-pytał szybko Stefan.
-Stefan, jest ok. Już wracam do domu. Nie domyślił się niczego, chyba. Przynajmniej nic nie mówił.-powiedziałam do telefonu. Oby mnie o nic nie pytał,  nie umiem kłamać. 
-Byłaś u niego jakieś 3 godziny. Jak udało ci się tak długo go zająć.-zapytał Stefan.
-Ja.. my rozmawialiśmy i piliśmy. Dlatego tak długo. Wiesz jestem już w domu i chciałabym pójść spać. Będę kończyć. Do jutra.
-Ok. Dobranoc Caroline.-powiedział Stefan i się rozłączył. 
Miałam mętlik w głowie. A jeśli moi przyjaciele się dowiedzą? Co o mnie pomyślą? Klaus to morderca, na dodatek niebezpieczny. Nie mogę go całować. Mogłam coś wymyślić, a nie. 
-Jaka ja jestem głupia.-powiedziałam do siebie na głos.-Przecież zrobiłam to by ratować Elenę. Nie mogą mieć do mnie pretensji.-wzięłam głęboki oddech i z myślą, że postąpiłam słusznie, poszłam do łazienki wziąć prysznic. 


Obudziłem się wcześnie i od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Z salonu dochodziły jakieś dźwięki, na moje oko jakiś 15 osób. 
-Co tam się dzieje?-powiedziałem do siebie, ubrałem spodnie i zszedłem na dół. Zobaczyłem jaki kilka osób sprząta, 2 mężczyzn wnosiło kwiaty, ktoś ustawiał stoły.-Rebekah?-zawołałem. Za chwilę znalazła się obok mnie, dmuchając na swoje świeżo pomalowane paznokcie.-Co tu się dzieje?
-Jak to co? Przygotowania do imprezy.-odpowiedziała mi siostra z uśmiechem na twarzy. 
-Jakiej imprezy? Na nic ci nie pozwalałem.-warknąłem.  
-Oj braciszku, robimy imprezę w stylu lat 20 nie pamiętasz?
-Nie, nie pamiętam, bo mi nie powiedziałaś o niej.-Miałem już tego dość.-Nie będzie żadnej imprezy.-krzyknąłem i skierowałem się w stronę kuchni, ale Beka krzyknęła za mną:
-Wysłałam już zaproszenia. Nie zrobisz mi tego, prawda?-Odwróciłem się w jej stronę i już chciałem powiedzieć, że właśnie taki mam zamiar, ale siostra mnie wyprzedziła.-Wysłałam też zaproszenie Caroline, w twoim imieniu. Chyba chcesz żeby przyszła, prawda?-odpowiedziała mi siostra i wyszła zadowolona z salonu. 

Caroline całą noc nie mogła spać. Było chwilę po 6, kiedy postanowiła już wstać z łóżka. Wzięła prysznic i zjadła śniadanie. Ok. godziny 7 przyszedł list, zaadresowany do niej. 
-Od kogo to?-zapytała samą siebie i zaczęła otwierać. Było to zaproszenie. Na imprezę w stylu lat 20, dziś wieczorem o godzinie 18. Zaciekawiona dziewczyna odwróciła kartkę aby sprawdzić od kogo. 
-Klaus.-wyszeptała. 




I jak wam się podoba? Mam nadzieję, że nie jest tak źle. Czekam na komentarze. 
xoxo

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 5

Klaus stał przed sztalugą do malowania i zastanawiał się co właściwie ma namalować. Od kilku dni miał mętlik w głowie. A właściwie od dnia kiedy wymazał Caroline pamięć. 
-Dlaczego do jasnej cholery to zrobiłem?!-krzyczał sam do siebie. Na szczęście Beki nie było w domu.-Pewnie właśnie kogoś zabija.-prychnął.
Zastanawiał się jak ma odkręcić całą sprawę z Caroline. Jeśli rozkaże jej, aby sobie przypomniała, to dziewczyna będzie wściekła, że ją w ogóle zahipnotyzował. "Może powinienem dać sobie z nią spokój?"-pomyślał. 

Caroline siedziała właśnie w mieszkaniu braci Salvatore. Stefan ciągle gdzieś wydzwaniał, Damon jak zwykle pił, Bonnie siedziała ze spuszczoną głową i czytała coś w swej wielkiej i starej księdze czarów. 
-Powie mi ktoś w końcu, o co tu chodzi?-zapytałam. Miałam już dość tej męczącej ciszy. 
-Porwano Elenę, a my chcemy ją odbić-jak zwykle spokojnie powiedział Damon. 
-Tyle wiem. Ale ma ktoś jakiś plan jak ją odbić? I kto ją porwał, tak w ogóle?-pytałam.
-Hybrydy Klausa ją porwały.-powiedział Damon.-Musimy ją odbić, ale tak, żeby Klaus się nie dowiedział. One chcą zrobić przeciwko niemu rewolucję. Jak on się dowie to je wszystkie pozabija. A my ich potrzebujemy. Dlatego zadzwoniliśmy po ciebie. Klaus się przy tobie ostatnio kręcił, więc ty musisz się nim zająć, wiesz słodka gadka i te sprawy, tak żeby nie chciał sprawdzić, gdzie są jego hybrydy. Dasz sobie radę blondi?-uśmiechnął się Damon.
-Tak, dam radę, to dla Eleny.-wyszeptałam. Wiedziałam, że będzie mi trudno, Klaus mnie onieśmiela, ale skoro tu chodzi o życie Eleny, to muszę to zrobić.-Ale mam iść do niego do domu? 
-Tak Caroline. Miejmy nadzieję, że tam będzie.-powiedział Stefan i odebrał kolejny telefon.
Po 20 minutach byłam już w swoim domu. Rozpuściłam włosy i szukałam teraz jakiś odpowiednich ciuchów. 
-W co ja mam się ubrać na spotkanie z Klausem? I co ja mam mu powiedzieć?-zastanawiałam się. W co ja się wpakowałam...

Wysiadając z samochodu, czułam że nogi się pode mną uginają. Stałam właśnie przed domem Klausa, w krótkiej, czarnej sukience na ramiączkach, w wysokich szpilkach, rozpuszczonych włosach i z butelką dobrego wina w ręce. Postanowiłam, że pretekstem mojej wizyty będzie chęć podziękowania, za uratowanie mi życia. W końcu nie miałam okazji mu podziękować. Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyły się i ujrzałam w nich wysoką, szczupłą brunetkę, skąpo ubraną i uśmiechniętą od ucha do ucha. 
-Jest Klaus?-zapytałam trochę zdenerwowana. 
-Tak. Proszę za mną.-odpowiedziała z uśmiechem i zaprowadziła mnie do ogromnego pokoju. Stał tam Klaus, malował coś. 
-Klausie. Masz gościa.-powiedziała dziewczyna. Klaus odwrócił się i chwilę przyglądał mi się z uwagą. Nic nie można było wyczytać z jego twarzy. Po chwili jednak odezwał się, już z uśmiechem na twarzy:
-Witaj Caroline. Jessico możesz już odejść.-powiedział po czym znowu zwrócił się do mnie.-Co cię tu sprowadza?-zapytał.
-Chciałam podziękować-powiedziałam i pokazałam butelkę wina.-Wiesz, za uratowanie życia. Myślę, że możesz poświęcić mi trochę czasu.-uśmiechnęłam się figlarnie. Boże, żeby on to kupił. Staram się być naturalna, ale on trochę mnie zawstydza. Zwłaszcza kiedy jest cały brudny od farby. 
-Jasne, że tak. Z wielką chęcią.-odpowiedział Klaus.-Pójdę się tylko przebrać. Rozgość się. Jessica za chwilę przyjdzie i przyniesie nam kieliszki.-powiedział to i wyszedł. Wzięłam głęboki wdech, musiałam się zachowywać swobodnie, w końcu podobno przyszłam tu z własnej woli. Po chwili przyszła Jessica, ciągle uśmiechnięta, z kieliszkami. Otworzyła wino, nalała do kieliszków i wyszła. Nagle w drzwiach stanął Klaus. Ubrany w ciemne jeansy i białą koszulę. Nie wiem na jak długo przestałam oddychać, ale on chyba to zauważył bo jeszcze mocniej się uśmiechnął i usiadł na kanapie, bardzo blisko mnie. Szczerze mówiąc było to krępujące, bo prawie stykaliśmy się ramionami. 
-A więc Caroline, co słychać u Tylera?-zapytał Klaus. To był cios poniżej pasa. Przecież mu nie powiem, że wyjechał by złamać wiążącą ich więź. 
-Nie wiem. Nie spotykamy się już.-odpowiedziałam. Powinno być dobrze. 
-Domyśliłem się po tym, że jesteś tak ubrana. Kusisz. A domyślam się, że gdybyś wciąż była z Tylerem, to byś tak tu nie przyszła. 
-zaśmiał się, a ja o mało co nie zakrztusiłam się winem.
-Ubieram się tak jak mi się podoba. Nie ma to nic wspólnego z próbą kuszenia cię, nie pochlebiaj sobie.-odpowiedziałam, nawet na niego nie patrząc. Chociaż miał rację, ubrałam się tak, żeby go jakoś zatrzymać w domu. Może się uda. 
Rozmawialiśmy tak już ponad godzinę, a ja w duchu modliłam się aby Stefan w końcu napisał mi esemesa, że mają już Elenę. Piliśmy już 3 butelkę wina, było mi gorąco, Klaus siedział zbyt blisko i bałam się, że stanie się coś złego. Ale telefon nie dzwonił. Klaus zabawiał mnie miłą rozmową, i choć nie próbował niczego robić, czułam że napięcie między nami rośnie. 
-Denerwujesz się.-wyszeptał Klaus, stanowczo zbyt blisko mojej twarzy.
-Nie.-odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć. Ale po minie Klausa było widać, że mi nie wierzy. -Ok, trochę. Wiesz za dużo chyba wypiłam. Mam ochotę na mocną kawę, co ty na to?-szybko zaczęłam zmieniać temat.
-Tak, ja też.-powiedział.-Poproszę Jessice aby zrobiła. 
-Nie, wiesz może ja zrobię, co?-zapytałam z uśmiechem. Musiałam na chwilę wyjść z pokoju. Nie czekając na odpowiedź wyszłam z salonu. Łatwo znalazłam kuchnię, nasypałam kawy do ekspresu i czekałam. Oparłam się o chłodną ladę, aby trochę się uspokoić. 
Nagle poczułam ręce na mojej talii, ktoś szybko mnie obrócił i przycisnął do ściany. Klaus. Patrzył na mnie przez chwilę, a mi o mało serce nie wyskoczyło z piersi.
-Strasznie mnie kusisz dzisiaj, dlaczego przyszłaś?-zapytał wciąż przyciskając mnie do ściany i lustrując mnie wzrokiem. Przecież nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Nie dostałam jeszcze wiadomości od Stefana, więc nie mogłam mieć pewności, że odbili Elenę.-Caroline, powiedz prawdę. Bo inaczej będzie nieprzyjemnie. 
-Chciałam się z tobą spotkać, i tyle.-odpowiedziałam zdenerwowana.-Dlaczego mi nie wierzysz?
-Caroline, jesteś taka bystra. Naprawdę myślałaś, że nabiorę się na te twoje słodkie oczy?-zapytał wciąż się uśmiechając. I co ja miałam zrobić. Nie mogłam wydać moich przyjaciół. I wtedy postanowiłam. Przysunęłam się do niego, spojrzałam najpierw w jego oczy, w których widziałam pytanie: "Co robisz?", następnie przesunęłam wzrok na jego usta i zrobiłam to. Pocałowałam go. Czekałam na jego reakcję, ale dopiero po jakiejś chwili-która dla mnie trwała wieczność-Klaus odwzajemnił pocałunek. Mocniej złapał mnie w tali, a ja jedną rękę wplotłam w jego włosy, a drugą trzymałam na jego klatce piersiowej. I wtedy usłyszałam dobiegający z salonu dźwięk przychodzącego esemesa. 




wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 4, część 2

Caroline siedziała na łóżku w swoim pokoju i próbowała dodzwonić się do Tylera. Zostawił na jej poczcie jakieś 10 wiadomości a teraz nie odbierał telefonu. Mówił coś, że chcę porozmawiać, wyjaśnić sobie wszystko i pogodzić się. Gdyby to było takie proste. Nagle dziewczyna usłyszała pukanie do drzwi. Kiedy otworzyła drzwi zobaczyła w nich Tylera.
-Cześć Caroline. Możemy porozmawiać?-wyszeptał.
-Oczywiście, wejdź.-odpowiedziałam mu speszona. Tak na prawdę nie wiedziałam jak mam z nim rozmawiać. Po tej całej sytuacji z ugryzieniem i po tym, co wydarzyło się między mną a Klausem miałam pustkę w głowie.
-O czym chcesz rozmawiać, Tyler? Ugryzłeś mnie. Nie mogę z tobą być, wiesz o tym. -mówiąc to, łamał mi się głos. Byliśmy ze sobą ponad pół roku, a teraz to wszystko przepadło.
-Wiem Caroline, wiem. Ale musisz zrozumieć, że nie potrafię tego kontrolować. Krew Klausa mnie stworzyła i muszę robić to co mi każe. Ale mam już pomysł jak sobie z tym poradzić.-odpowiedział.
Nie rozumiałam, jak można poradzić sobie z przywiązaniem?
-Ale jak to, jaki pomysł?-zapytałam.
-Rozmawiałem z twoim ojcem. Pamiętasz jak chciał ci pomóc przezwyciężyć pragnienie picia krwi?-tak, niestety pamiętałam.-Powiedział, że jeśli przemienię się tyle razy, że nie będę już odczuwał przy tym bólu, to przestanę być wdzięczny Klausowi. To mnie uwolni.-kończył mówić z uśmiechem na twarzy.
-Dasz radę?-zapytałam trochę zdenerwowana, ponieważ wiedziałam jakie to było dla niego ciężkie.
-Chcę to zrobić dla ciebie, Caroline. Kocham cię i nie chcę cię więcej krzywdzić.
-Dziękuje.-zdołałam tylko wyszeptać, po czym mocno go przytuliłam.

Wieczorem pożegnałam się z Tylerem i postanowiłam zadzwonić do Eleny i Bonnie, żeby się spotkać i porozmawiać. Elena nie mogła wyjść, ponieważ obiecała porozmawiać z Jeremim, więc ja i Bonnie poszłyśmy do Grilla. Opowiedziałam jej o sytuacji z Tylerem, tym że wyjechał, wspomniałam także to, że Klaus dał mi swoją krew, pominęłam natomiast to, że się całowaliśmy.
-Klaus cię uratował? Od kiedy on jest taki dobroduszny.-pytała Bonnie, śmiejąc się.
-Nie wiem, stwierdził, że to jego wina, i ja nie miałam z tym nic wspólnego.-spokojnie odpowiedziałam.
-On jest przerażający, dobrze że nie muszę go spotykać. No poza drobnymi zaklęciami, które musiałam dla niego wykonać.- mówiła Bonnie. Nim zdążyłam odpowiedzieć, w naszą stronę szedł już Matt.
-Cześć dziewczyny. Caroline, nie wiesz, gdzie jest Tyler, mieliśmy jechać razem po części do mojego vana?-zapytał. Kiwnęłam tylko głową na Bonnie, która zaraz wszystko mu wyjaśniła. Ja nie miałam ochoty tego powtarzać. Byłam zła, smutna, zdenerwowana i jedyne na co miałam ochotę, to napić się krwi. Ale nie powiem tego głośno przy moich przyjaciołach, ponieważ są oni ludźmi, i na pewno nie zrozumieją.

Kiedy wróciłam do domu, mojej mamy jeszcze nie było. Wyjęłam z lodówki woreczek krwi i pijąc poszłam do swojego pokoju. W fotelu obok łóżka siedział Klaus.
-Czego chcesz?-warknęłam na niego. Jak po wczoraj śmiał w ogóle tu przychodzić?
-Musimy pogadać-odpowiedział spokojnie.
-Nic nie musimy, wynoś się z mojego domu, natychmiast-krzyknęłam. Nie będę z nim rozmawiać, niech da mi święty spokój, skoro sam nie wie czego chce.
-To co się stało wczoraj nie może się powtórzyć, jasne?-zapytał.
-Jak dla mnie świetny pomysł.-powiedziałam.- Zacznijmy od teraz, więc możesz już stąd iść.
-Zanim wyjdę, chcę tylko zrobić jedną rzecz-powiedział Klaus i zaczął się do mnie przysuwać.
-Klaus, nie. Odejdź, proszę-szeptałam. Ale już po chwili trzymał moją twarz w swoich dłoniach i wiedziałam, że chce mi wymazać pamięć.
-Zapomnij o naszej randce, o pocałunku, o wszystkim co wtedy czułaś. Kochasz Tylera i tylko z nim będziesz szczęśliwa. Ja jestem zły, jestem mordercą, który wyrządził tobie i twoim przyjaciołom dużo przykrości. Bądź szczęśliwa, Caroline. Ale beze mnie.-powiedział Klaus, po czym pocałował ją w czoło i zniknął.
Caroline otworzyła oczy, nie bardzo wiedząc dlaczego tak stoi i czemu torebka z krwią leży na ziemi. Podniosła ją, wyrzuciła i postanowiła iść spać.

"Ale ja jestem głupi. Jak mogłem coś poczuć do niej? Muszę jakoś odreagować, nie mogę się tak rozczulać. Jestem pierwotnym, jestem hybrydą i żadna kobieta nie sprawi, że stanę się dobry"-pomyślałem. Szedłem lasem w stronę swojego domu, kiedy usłyszałem zbliżający się do drogi samochód. W sekundę znalazłem się na ulicy, zatrzymałem samochód i wyciągnąłem z niego drobną brunetkę, która niemiłosiernie krzyczała.
-Och zamknij się-zdążyłem powiedzieć i już wysysałem z jej szyi krew. Kiedy dziewczyna umarła, rzuciłem jej ciało na ulicę i skierowałem się w stronę domu.









poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 4, część 1

Tej nocy Caroline nie mogła spać. Wciąż myślała o wieczorze spędzonym z Klausem, jednocześnie myśląc o Tylerze, jej byłym chłopaku. Byłym, ponieważ po tym jak ją ugryzł postanowili nie spotykać się przez jakiś czas. Chłopak wyjechał, aby nad sobą popracować, a teraz Caroline została sama ze swoimi myślami. Nie chciała o tym mówić Elenie i Bonnie, ponieważ wiadomo jakby zareagowały na to, że dziewczyna zaczyna czuć coś do Klausa.
-Nie, to niemożliwe-mówiła sama do siebie.-On jest tym złym, przecież on nie ma uczuć, na pewno chce się trochę zabawić i tyle-westchnęła- A ja nie mam zamiaru być jego zabawką.

Caroline stała pod drzwiami domu Klausa i czekała, aż się otworzą. Ubrała się w krótką czarną sukienkę i wysokie szpilki. Poza tym nie miała przy sobie nic, wiedziała że niczego nie potrzebuje. Po chwili drzwi się otworzyły i zobaczyła w nich Klausa. Ubrany był w ciemne jeansy i wytarty T-shirt. Na rękach miał ślady farby. "Malował"-pomyślała dziewczyna.
-Caroline, cześć. Co tu robisz o tak późnej porze?-zapytał Klaus nie kryjąc zaskoczenia.
-Ja...-zaczęłam i wtedy rzuciłam się na niego i zaczęłam go namiętnie całować. Boże, on jest niesamowity. Po chwili poczułam jak Klaus obejmuje mnie swoimi rękoma i wciąga do wnętrza domu. Wiedziałam co się stanie, i chciałam tego. Pragnęłam i potrzebowałam. Nie wiem jak znaleźliśmy się w salonie, ale Klaus przyciskał mnie już do ściany naprzeciwko kominka, i całował moją twarz, szyję i dekolt. Zaczęłam ściągać z niego koszulkę, trochę nieporadnie, ale po chwili stał w samych jeansach. Widok jego nagiej klatki piersiowej odebrał mi mowę. Zaczęłam dotykać jego brzucha swoimi palcami, kiedy on już ściągał ze mnie sukienkę. Stałam w samej bieliźnie, kiedy Klaus porwał mnie na ręce i po sekundzie leżałam pod nim na łóżku. Całowaliśmy się namiętnie, kiedy zaczęłam ściągać mu spodnie.
W tej chwili Caroline zerwała się z łóżka.
-To był sen, tylko sen-powtarzała sobie na głos.-Dlaczego nie mogę przestać o nim myśleć? Przecież kocham Tylera.

O godzinie 5 rano Klaus leżał w swoim łóżku, z szeroko otwartymi oczami. Nie mógł już spać, jego myśli wciąż zajmowała Caroline. "To nie jest dziewczyna dla mnie"-powtarzał sobie w myślach. Po chwili postanowił wstać. Po krótkim prysznicu i "śniadaniu" mężczyzna zaczął malować. Ale nie pomogło mu to zapomnieć o dziewczynie.
-To tylko dlatego, że od dawna nie byłem z żadną kobietą. Nic do nie czuje, to zwykła gówniara.-mówił do siebie. Po chwili usłyszał dzwonek telefonu, dzwonił Damon.
-Czego chcesz Damon?-zapytałem.
-Pamiętasz o łowcy, który niedawno zjawił się w mieście?-jak zwykle spokojnie zapytał mnie Damon.
-Pamiętam-odpowiedziałem już mocno zdenerwowany-A co jest?
-Złapaliśmy go ze Stefanem, ale wiesz ciężko go upilnować. A ty masz sporo "kolegów", którzy robią co chcesz, więc może mogliby się oni nim zaopiekować, dopóki nie dowiemy się czego chce?
-Ok, przyprowadźcie go-powiedziałem i rozłączyłem się. Chociaż będę miał zajęcie i nie będę myślał o dziewczynie.

Po godzinie łowca zamknięty był już w piwnicy, a 3 moje hybrydy go pilnowały. Mogłem więc wyjść do Grilla i się napić. Kiedy otworzyłem drzwi wejściowe ujrzałem Caroline. "Jak mam się trzymać od niej z daleka, skoro sama do mnie przychodzi?"-pomyślałem.
-Klaus, cześć. Ja, yhm... Chciałam tylko, ten, oddać ci bransoletkę. Jak już mówiłam, nie chcę, to znaczy nie mogę jej przyjąć.-mówiła szybko, widocznie speszona, co szczerze mówiąc bawiło mnie.
-Szkoda, bo ja nie wezmę jej z powrotem. To prezent i chciałbym żebyś go zachowała.-odpowiedziałem spokojnie, choć już chciałem znaleźć się jak najdalej od niej.
-A ja nie chcę żebyś mi dawał prezenty, ani żebyś mnie więcej nigdzie nie zapraszał. Między nami nic nie ma, więc proszę zabierz to.-wyrzucała mi w twarz. Ale ona bezczelna, dostaje prezent i jeszcze go oddaje. Nawet nie wie ile warta jest ta bransoletka.
-Nic nie ma? To dlaczego tak na mnie reagujesz?-zapytałem i już po sekundzie przyciskałem ją do ściany, a nasze twarze dzieliły milimetry. Słyszałem jak jest serce szybko bije, czułem jej oddech na swojej twarzy. To było bardzo podniecające. Caroline ani drgnęła. Wiedziałem, że chce tego tak samo jak ja. I nie myśląc o konsekwencjach zacząłem ją namiętnie całować. Dziewczyna nie protestowała, wręcz przeciwnie. Moje ręce dotykały jej ramion, pleców, szyi, twarzy i włosów. Caroline sunęła palcami na przemian po moich plecach i klatce piersiowej, a ja czułem, że się palę od środka. Pragnąłem jej jak jeszcze niczego w życiu. Ale nie mogłem, nie z nią. Puściłem ją, a ona stała i nie wiedziała co ma mówić.
-Idź już.- wyszeptałem.
-Ale...-zaczęła mówić, ale jej przerwałem.
-JUŻ!!-krzyknąłem i po chwili Caroline już nie było.











niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 3


-Boże co ja wyprawiam?- pomyślałem sobie wsiadając do mojego nowiutkiego BMW. Przecież to nie jest dziewczyna dla mnie. Mam ponad 1000 lat, a ona ledwie 18. Ale jest taka śliczna, i nie wpadła mi w ramiona jak większość dziewczyn, które znałem. Ona jest inna. Caroline jest wyjątkowa.

Caroline siedziała na swoim łóżku i zastanawiała się co ubrać. „Gdzie my w ogóle idziemy?” myślała. Ostatecznie zdecydowała się na sięgającą kolan, z dużym dekoltem, kremową sukienkę.
-Niech sobie chociaż popatrzy.-pomyślała i uśmiechnęła się sama do siebie. Rozpuściła swoje długie, blond włosy, które teraz kaskadą loków opadały na jej nagie ramiona. Włożyła czarne, wysokie szpilki, spryskała się swoimi ulubionymi perfumami, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
Kiedy Caroline otworzyła drzwi, doznała szoku. Nigdy nie widziała Klausa w garniturze, co jak pomyślała, było chyba ogromnym grzechem. Wyglądał wspaniale, tajemniczo i niezwykle kusząco.
-Witaj Caroline, pięknie wyglądasz-powiedział i jak zwykle jego uśmiech zwalił mnie z nóg. Co ja wyprawiam, chciałam tylko, żeby dał mi w końcu spokój. Muszę się opanować, przeżyć ten jeden wieczór i dać sobie z nim spokój. Na zawsze.
-Cześć. Więc gdzie jedziemy?- ok, wyszło spokojnie.
-To niespodzianka.-odpowiedział z uśmiechem i wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu swoją, czego od razu pożałowałam. Przez moje ciało przeszedł prąd, oblała mnie fala ciepła, a nogi zmieniły się w coś na kształt waty. Nie pamiętam jak doszliśmy do jego samochodu, „obudziłam” się dopiero kiedy ruszyliśmy. Klaus spoglądał na mnie co chwilę, widocznie rozbawiony, ale nic nie mówił.

Caroline wyglądała pięknie. Nie powinienem jej zapraszać, ale niby dlaczego miałbym odmawiać sobie takich widoków? Jestem pierwotnym, mogę robić co tylko chcę.
Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce, na twarzy Caroline widać było zaskoczenie.
-Wszystko ok?- zapytałem.
-Tak, ja po prostu nigdy nie byłam w tak pięknym miejscu.-odpowiedziała mi zafascynowana.
I wtedy dopiero sobie uświadomiłem, że ta piękna dziewczyna nigdzie w życiu nie była. Całe życie spędziła w Mystic Falls, niczego nie zobaczyła, niczego nie przeżyła.
-To teraz masz świetną okazję- powiedziałem.-Gdybyś mi pozwoliła, pokazałbym ci piękniejsze miejsca od tego.
-Zgodziłam się spotkać z tobą dzisiaj, więc już nie przeginaj ok? Nie powiedziałam, że będę miała  jeszcze kiedyś ochotę się z tobą spotkać.
-Zobaczymy.-uśmiechnąłem się i poprowadziłem ją do zarezerwowanego wcześniej stolika. Złożyliśmy zamówienie i piliśmy wino. Wieczór minął spokojnie, rozmawialiśmy, nawet śmialiśmy się. Caroline zainteresowana była moimi podróżami, co bardzo mnie cieszyło. Nie, to jej towarzystwo tak na mnie działało. Było to coś upajającego.
-Zatańczymy?- zapytałem kiedy usłyszałem spokojną, wolną piosenkę.
-To chyba nie jest dobry pomysł-była zmieszana.
-Jeden taniec. Nie gryzę-zaśmiałem się. Caroline wzruszyła ramionami i chwile potem staliśmy na parkiecie. Jedną ręką obejmowałem jej talię a w drugiej trzymałem jej dłoń. Staliśmy bardzo blisko siebie, czułem nawet jej oddech na swojej szyi, co szczerze mówiąc doprowadzało mnie do obłędu.

„Boże, co ja wyprawiam?”-krzyczałam sama do siebie w myślach. Tańczę z nim i jesteśmy zdecydowanie za blisko, abym mogła trzeźwo myśleć. Próbowałam nie myśleć jak jego lewa ręka delikatnie gładzi moje plecy, z każdym pociągnięciem palców zostawiając ślad w postaci płonącego wspomnienia jego dotyku.
-Powinniśmy już wracać-wyszeptałam mu w szyje, bo bałam się podnieść wzrok na niego. Nie chciałam patrzeć mu w oczy.
-Tak, masz rację wracajmy.-odpowiedział.
Nikt z nas nie odzywał się w samochodzie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Kurwa, ja miałam na niego ochotę, wciąż mam. A przecież on jest tym złym, muszę o tym pamiętać.
-No to cześć.-wydusiłam z siebie i pospiesznie wyszłam z samochodu, gdy staliśmy już pod moim domem. Klaus był jednak szybszy. Nim zdążyłam się zorientować stałam, a raczej opierałam się o drzwi jego samochodu a on jakieś kilka milimetrów ode mnie. Nasze twarze były tak blisko siebie, że czułam jego oddech, był ciepły, słodki i przyspieszony. Ja chyba przestałam oddychać. Przecież on nie może mnie w tej chwili pocałować, chociaż chcę, to nie może.

Boże, jaką mam ochotę ją pocałować. Dotykam jej ramion, czuję jak szybko oddycha, jak szybko bije jej serce. Wiem, że ona także chce mnie pocałować. Przybliżam się do jej ust, spoglądam jej głęboko w oczy i mówię:
-Dziękuje Caroline. Dobranoc.-po czym puszczam ją i wsiadam z powrotem do auta, i odjeżdżam. Niech dziewczyna trochę o mnie pomyśli wieczorem. Kiedy jestem w domu, wołam Jessice, moją-jakby ją określić-torebkę ciepłej krwi. Kiedy zaspokajam pragnienie, postanawiam iść pod prysznic i spać. Zimna woda powinna ostudzić nieco moje zapędy w stosunku do Caroline. Chociaż nie wykluczam, że prędzej czy później i tak między nami do czegoś dojdzie. Z tymi rozmyślaniami kieruję się w stronę łazienki.

No i mamy 3 rozdział :) Obiecuję, że w 4 będzie trochę dramatyczniej, a nie już tak słodko. Dobranoc :)

Uwaga

Postaram się dzisiaj dać jeszcze rozdział 3, bo mam wenę :) ale nie obiecuje nic :)

Rozdział 2

Caroline obudziła się z potwornym bólem w ręce. "To ja jeszcze nie umarłam"-zapytała samą siebie w myślach. Jej ręka powędrowała do miejsca, gdzie jeszcze wczoraj było ugryzienie, ale dzisiaj nie ma po nim już śladu. Dziewczyna szybko zerwała się z łóżka i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że przecież wczoraj był tu Klaus, uratował ją. Najpierw kazał mnie zabić, potem mnie uratował. Dziwny jest. Caroline wstała i dopiero wtedy spostrzegła na nocnym stoliku jakieś pudełko. Przyczepiona była do niego karteczka z napisem : Od Klausa.
-Och-wyrwało się dziewczynie z ust. Otworzyła pudełko i zobaczyła śliczną, srebrną bransoletkę, trochę nie na miarę XXI wieku, ale na prawdę piękną.-Dlaczego on mi to dał?-pytała samą siebie. Zamknęła pudełko i postanowiła mu oddać prezent przy najbliższej okazji.

Po południu Caroline postanowiła pójść do Grilla na obiad. Jej mama była w pracy, a dziewczyna nie miała wiele wspólnego z kuchnią. W barze nie było nikogo znajomego, oprócz Matta, który tam pracował. Dziewczyna złożyła zamówienie i czekając czuła, że ktoś się na nią patrzy. Odwróciła głowę i ujrzała idącego w jej stronę Klausa.
-Witaj Caroline, jak się czujesz?-zapytał tym swoim cholernym brytyjskim akcentem, którego nie można było nie zauważyć.
-Dobrze.. ja wiesz, chciałam, ehm.. no podziękować. Za wczoraj.-mówiłam jak jakieś dziecko z dyslekcją. Och.. akurat przy nim musiałam się tak zachowywać?
-Nie ma za co-odpowiedział Klaus i delikatnie się uśmiechnął.
-A co do prezentu, to ja nie mogę go przyjąć. Dziękuje, ale muszę ci go zwrócić.-w końcu to z siebie wydusiłam.
-A niby dlaczego nie miałabyś go przyjąć?
-Bo tak. Nic nas nie łączy, nawet się nie przyjaźnimy. I nie chcę od ciebie prezentów.
-Kochana nie bądź dziecinna, to tylko bransoletka.-odpowiedział i uśmiechnął się, popijając wino.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, więc siedziałam cicho. Kelner przyniósł mi mój obiad(na całe szczęście to nie było Matt, co by sobie pomyślał, że siedzę tu z Klausem) i nie patrząc nawet na mojego towarzysza zaczęłam jeść.
-Nie masz zamiaru ze mną już rozmawiać?-zapytał cicho, na co ja  w odpowiedzi twierdząco kiwnęłam głową.- A co robisz dziś wieczorem?-zapytał. A ja o mało co nie zachłysnęłam się sałatką.
-Co?-wytrzeszczyłam oczy i zapewne zrobiłam dziwną minę, gdy mnie o to pytał. To jakaś ukryta kamera, czy co?
-Myślę, Caroline, że jesteś na tyle mądrą dziewczynką, że rozumiesz jak ktoś chce zaproponować ci spotkanie.-odpowiadał spokojnie, ale widocznie był rozbawiony moim zachowaniem.
-Wiem co masz na myśli, ale ja nie mam zamiaru nigdzie z tobą wychodzić, jasne? Może zapomniałeś, ale trochę namieszałeś w życiu moim i moich przyjaciół. Więc jeszcze raz odpowiadam, że nie mam zamiaru się z tobą spotkać.-Po czym wstałam, zostawiłam pieniądze za obiad i wyszłam z baru. Co on sobie myśli w ogóle, żeby mnie zapraszać gdzieś, och.
-Caroline! Zaczekaj-usłyszałam jego głos. Nie zdążyłam się obrócić a stałam z nim twarzą w twarz, i to całkiem dosłownie. Boże, jaki on jest przystojny. Ale o czym ja myślę, przecież to wróg. Zaczęłam się odsuwać, ale on złapał mnie za ramiona i patrząc głęboko w oczy-co na prawdę wydawało się być mega intymne- zapytał:
-Nie możesz dać mi szansy?-spytał cicho, mówiąc to praktycznie w moje usta, a ja patrzyłam w niego jak zahipnotyzowana.-Caroline?
-Ok, ten jeden raz się zgodzę.-czy ja to na prawdę powiedziałam?
-Miło to słyszeć, przyjadę po ciebie o 7-odpowiedział, po czym przysunął się jeszcze bliżej, jakby chciał mnie pocałować, a ja tego na prawdę chciałam. Ale kiedy ja już zastanawiałam się jak to będzie, Klaus odsunął się ode mnie i powiedział tylko:
-Do zobaczenia Caroline.-I już go nie było.



Jak wam się podoba 2 rozdział?

Rozdział 1

     Klaus wracał właśnie do domu wraz z Kolem, swoim młodszym bratem, po małej "popijawie" w Grill'u. Był pijany, zmęczony i zły, ponieważ Stefan zabił jego 3 hybrydy. Zastanawiał jak się zemścić, tak by samemu na tym nie stracić. Nie mógł nic zrobić Elenie, była mu potrzebna.
-A co z tą małą blondyneczką, Caroline? W końcu to jego przyjaciółka, na pewno się wkurzy-powiedział Kol. I miał racje, Stefan pomimo swojej wściekłości nie pozwoli krzywdzić przyjaciół.
-Dobry pomysł Kol, jeden z niewielu-odpowiedziałem. Wyciągnąłem natychmiast telefon i zadzwoniłem do Tylera, mojej pierwszej hybrydy, i jak na ironię byłego chłopaka Caroline.
-Tyler, chcę abyś przyjechał do mojego domu, zaraz.-powiedziałem do słuchawki i nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się.-Będzie zabawa-powiedziałem do Kola, i już wchodziliśmy do mojego domu.

Tyler zjawił się w domu Klausa jakoś 15 minut po jego telefonie, widocznie niezadowolony, że jest chłopcem na każde zawołanie.
-O co chodzi?-zapytał Klausa zniecierpliwiony.
-Chcę, żebyś poszedł do swojej byłej dziewczyny i ją ugryzł, ok?-odpowiedziałem mu z szatańskim uśmieszkiem na ustach
-Przecież to ją może zabić, zwariowałeś?-zaczął krzyczeń.
-Zrób to, bez dyskusji, bo inaczej cię zabije.
-Nie ugryzę jej.
-Zobaczymy.-odpowiedziałem i wyszedłem z pokoju. Co za nieznośny dzieciak, i tak wiem że to zrobi. Jest przywiązany, bo to ja go stworzyłem.

Po około godzinie dostałem esemesa od Tylera, z treścią: "Nie wiem dlaczego, ale zrobiłem co mi kazałeś. Zadowolony jesteś? Przez ciebie Caroline umrze."
Szczerze zrobiło mi się trochę żal dziewczyny, w końcu co ona ma do tego wszystkiego? Postanowiłem do niej pojechać i ją uleczyć, a co, raz mogę być dobrym chłopcem. Droga nie zajęła mi dużo czasu, a już stałem pod domem szeryf Forbes. Nie ma co, kazałem zabić córkę policjantki. Zapukałem do drzwi i czekałem. Po chwili otworzyła mi mama Caroline i zapytała czego chcę.
-Przyszedłem pomóc Caroline-odpowiedziałem-proszę mnie wpuścić.
-A czego chcesz w zamian?-zapytała niespokojnie. Widać była zdezorientowana moim zachowaniem.
-Niczego nie chcę, to był wypadek, i teraz powinienem go naprawić.
-Ok, wejdź. Jest w swoim pokoju, na końcu korytarza po prawej stronie-powiedziała i znikła w jakimś innym pomieszczeniu. Wchodząc do pokoju Caroline od razu usłyszałem, że płacze. Pierwszy raz od prawie 1000 lat zrobiło mi się kogoś na prawdę szkoda. Podszedłem bliżej, lecz gdy dziewczyna mnie zobaczyła od razu podskoczyła na łóżku, pomimo bólu wypisanego na jej twarzy.
-Co tu robisz?-zapytała przez łzy, które spływały jej po twarzy.
-Jestem tu by cię uleczyć, i przeprosić za to co się stało.
-Teraz o tym pomyślałeś?!-no dziewczyna ma cięty język, nie powiem. Przysiadłem na brzegu jej łóżka, choć widziałem, że raczej nie chciała bym się do niej zbliżał. Na jej ręce ujrzałem jakąś tandetną, brzydką i zapewne śmiesznie tanią bransoletkę.
-Od kogo to?-zapytałem.
-Od Tylera, dał mi ją rano z okazji urodzin.-odpowiadała szeptem, widać że nie miała już sił.
-Och. To chyba miłe.
-Tak, to miłe. Ciebie już pewnie nawet nie obchodzą urodziny, skoro miałeś ich tak dużo.
-Czasami o nich myślę, a czasami nie. Ale nie mówmy o tym. Jestem tu z innego powodu.-odpowiedziałem, po czym szybkim ruchem podniosłem ją do pozycji siedzącej. W tej chwili oparta była na mojej klatce piersiowej, tyłem do mnie, a ja czułem jakieś dziwne ciepło, którego dawno już nie miałem okazji czuć. Podstawiłem jej do ust swój nadgarstek i powiedziałem:
-Proszę bardzo, pij.-a ona po chwili namysłu wbiła swoje zęby w moją rękę. Było to niepokojąco przyjemne.-Wszystkiego najlepszego, Caroline.

Kiedy znalazłem się już w domu, nie mogłem przestać o niej myśleć. Co mi odbiło, przecież to jakaś gówniara, której w głowie imprezy tylko. Po prostu dawno z nikim nie byłem i teraz mi się tak jakoś zachciało, jestem głupi. Poszedłem do swojego pokoju i wyciągnąłem z szafy duże pudło, w którym trzymałem różne pamiątki. Tak, znalazłem to czego szukałem. Zapakowałem w pudełeczko i postanowiłem do niej pojechać. Kiedy znalazłem się w jej domu, okazało się że wszyscy już śpią. Poszedłem do pokoju Caroline, postawiłem pudełeczko na nocnym stoliku i wpatrywałem się przez chwilę w śpiącą dziewczynę. Na prawdę jest ładna. I nie mogąc się powstrzymać, nachyliłem się nad nią i delikatnie pocałowałem w usta. W tamtym momencie wiedziałem, że jestem już stracony.

I jak? :) Proszę o szczere opinie ;)

Witam!

Cześć ;) nazywam się Małgosia i zaczynam właśnie pisać tego bloga. Mam nadzieję, że wam się spodoba :) zapraszam do komentowania. ;)