Klaus stał przed sztalugą do malowania i zastanawiał się co właściwie ma namalować. Od kilku dni miał mętlik w głowie. A właściwie od dnia kiedy wymazał Caroline pamięć.
-Dlaczego do jasnej cholery to zrobiłem?!-krzyczał sam do siebie. Na szczęście Beki nie było w domu.-Pewnie właśnie kogoś zabija.-prychnął.
Zastanawiał się jak ma odkręcić całą sprawę z Caroline. Jeśli rozkaże jej, aby sobie przypomniała, to dziewczyna będzie wściekła, że ją w ogóle zahipnotyzował. "Może powinienem dać sobie z nią spokój?"-pomyślał.
Caroline siedziała właśnie w mieszkaniu braci Salvatore. Stefan ciągle gdzieś wydzwaniał, Damon jak zwykle pił, Bonnie siedziała ze spuszczoną głową i czytała coś w swej wielkiej i starej księdze czarów.
-Powie mi ktoś w końcu, o co tu chodzi?-zapytałam. Miałam już dość tej męczącej ciszy.
-Porwano Elenę, a my chcemy ją odbić-jak zwykle spokojnie powiedział Damon.
-Tyle wiem. Ale ma ktoś jakiś plan jak ją odbić? I kto ją porwał, tak w ogóle?-pytałam.
-Hybrydy Klausa ją porwały.-powiedział Damon.-Musimy ją odbić, ale tak, żeby Klaus się nie dowiedział. One chcą zrobić przeciwko niemu rewolucję. Jak on się dowie to je wszystkie pozabija. A my ich potrzebujemy. Dlatego zadzwoniliśmy po ciebie. Klaus się przy tobie ostatnio kręcił, więc ty musisz się nim zająć, wiesz słodka gadka i te sprawy, tak żeby nie chciał sprawdzić, gdzie są jego hybrydy. Dasz sobie radę blondi?-uśmiechnął się Damon.
-Tak, dam radę, to dla Eleny.-wyszeptałam. Wiedziałam, że będzie mi trudno, Klaus mnie onieśmiela, ale skoro tu chodzi o życie Eleny, to muszę to zrobić.-Ale mam iść do niego do domu?
-Tak Caroline. Miejmy nadzieję, że tam będzie.-powiedział Stefan i odebrał kolejny telefon.
Po 20 minutach byłam już w swoim domu. Rozpuściłam włosy i szukałam teraz jakiś odpowiednich ciuchów.
-W co ja mam się ubrać na spotkanie z Klausem? I co ja mam mu powiedzieć?-zastanawiałam się. W co ja się wpakowałam...
Wysiadając z samochodu, czułam że nogi się pode mną uginają. Stałam właśnie przed domem Klausa, w krótkiej, czarnej sukience na ramiączkach, w wysokich szpilkach, rozpuszczonych włosach i z butelką dobrego wina w ręce. Postanowiłam, że pretekstem mojej wizyty będzie chęć podziękowania, za uratowanie mi życia. W końcu nie miałam okazji mu podziękować. Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyły się i ujrzałam w nich wysoką, szczupłą brunetkę, skąpo ubraną i uśmiechniętą od ucha do ucha.
-Jest Klaus?-zapytałam trochę zdenerwowana.
-Tak. Proszę za mną.-odpowiedziała z uśmiechem i zaprowadziła mnie do ogromnego pokoju. Stał tam Klaus, malował coś.
-Klausie. Masz gościa.-powiedziała dziewczyna. Klaus odwrócił się i chwilę przyglądał mi się z uwagą. Nic nie można było wyczytać z jego twarzy. Po chwili jednak odezwał się, już z uśmiechem na twarzy:
-Witaj Caroline. Jessico możesz już odejść.-powiedział po czym znowu zwrócił się do mnie.-Co cię tu sprowadza?-zapytał.
-Chciałam podziękować-powiedziałam i pokazałam butelkę wina.-Wiesz, za uratowanie życia. Myślę, że możesz poświęcić mi trochę czasu.-uśmiechnęłam się figlarnie. Boże, żeby on to kupił. Staram się być naturalna, ale on trochę mnie zawstydza. Zwłaszcza kiedy jest cały brudny od farby.
-Jasne, że tak. Z wielką chęcią.-odpowiedział Klaus.-Pójdę się tylko przebrać. Rozgość się. Jessica za chwilę przyjdzie i przyniesie nam kieliszki.-powiedział to i wyszedł. Wzięłam głęboki wdech, musiałam się zachowywać swobodnie, w końcu podobno przyszłam tu z własnej woli. Po chwili przyszła Jessica, ciągle uśmiechnięta, z kieliszkami. Otworzyła wino, nalała do kieliszków i wyszła. Nagle w drzwiach stanął Klaus. Ubrany w ciemne jeansy i białą koszulę. Nie wiem na jak długo przestałam oddychać, ale on chyba to zauważył bo jeszcze mocniej się uśmiechnął i usiadł na kanapie, bardzo blisko mnie. Szczerze mówiąc było to krępujące, bo prawie stykaliśmy się ramionami.
-A więc Caroline, co słychać u Tylera?-zapytał Klaus. To był cios poniżej pasa. Przecież mu nie powiem, że wyjechał by złamać wiążącą ich więź.
-Nie wiem. Nie spotykamy się już.-odpowiedziałam. Powinno być dobrze.
-Domyśliłem się po tym, że jesteś tak ubrana. Kusisz. A domyślam się, że gdybyś wciąż była z Tylerem, to byś tak tu nie przyszła.
-zaśmiał się, a ja o mało co nie zakrztusiłam się winem.
-Ubieram się tak jak mi się podoba. Nie ma to nic wspólnego z próbą kuszenia cię, nie pochlebiaj sobie.-odpowiedziałam, nawet na niego nie patrząc. Chociaż miał rację, ubrałam się tak, żeby go jakoś zatrzymać w domu. Może się uda.
Rozmawialiśmy tak już ponad godzinę, a ja w duchu modliłam się aby Stefan w końcu napisał mi esemesa, że mają już Elenę. Piliśmy już 3 butelkę wina, było mi gorąco, Klaus siedział zbyt blisko i bałam się, że stanie się coś złego. Ale telefon nie dzwonił. Klaus zabawiał mnie miłą rozmową, i choć nie próbował niczego robić, czułam że napięcie między nami rośnie.
-Denerwujesz się.-wyszeptał Klaus, stanowczo zbyt blisko mojej twarzy.
-Nie.-odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć. Ale po minie Klausa było widać, że mi nie wierzy. -Ok, trochę. Wiesz za dużo chyba wypiłam. Mam ochotę na mocną kawę, co ty na to?-szybko zaczęłam zmieniać temat.
-Tak, ja też.-powiedział.-Poproszę Jessice aby zrobiła.
-Nie, wiesz może ja zrobię, co?-zapytałam z uśmiechem. Musiałam na chwilę wyjść z pokoju. Nie czekając na odpowiedź wyszłam z salonu. Łatwo znalazłam kuchnię, nasypałam kawy do ekspresu i czekałam. Oparłam się o chłodną ladę, aby trochę się uspokoić.
Nagle poczułam ręce na mojej talii, ktoś szybko mnie obrócił i przycisnął do ściany. Klaus. Patrzył na mnie przez chwilę, a mi o mało serce nie wyskoczyło z piersi.
-Strasznie mnie kusisz dzisiaj, dlaczego przyszłaś?-zapytał wciąż przyciskając mnie do ściany i lustrując mnie wzrokiem. Przecież nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Nie dostałam jeszcze wiadomości od Stefana, więc nie mogłam mieć pewności, że odbili Elenę.-Caroline, powiedz prawdę. Bo inaczej będzie nieprzyjemnie.
-Chciałam się z tobą spotkać, i tyle.-odpowiedziałam zdenerwowana.-Dlaczego mi nie wierzysz?
-Caroline, jesteś taka bystra. Naprawdę myślałaś, że nabiorę się na te twoje słodkie oczy?-zapytał wciąż się uśmiechając. I co ja miałam zrobić. Nie mogłam wydać moich przyjaciół. I wtedy postanowiłam. Przysunęłam się do niego, spojrzałam najpierw w jego oczy, w których widziałam pytanie: "Co robisz?", następnie przesunęłam wzrok na jego usta i zrobiłam to. Pocałowałam go. Czekałam na jego reakcję, ale dopiero po jakiejś chwili-która dla mnie trwała wieczność-Klaus odwzajemnił pocałunek. Mocniej złapał mnie w tali, a ja jedną rękę wplotłam w jego włosy, a drugą trzymałam na jego klatce piersiowej. I wtedy usłyszałam dobiegający z salonu dźwięk przychodzącego esemesa.
Bardzo się cieszę, że mogę spotkać kolejny blog z serii Klaroline <3! Uwielbiam tę parę.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony Klaus to kawałek drania a z drugiej w stosunku do Caro jest wprost niesamowity ;) Czekam na kolejny rozdział!
ensenti.blogspot.com
Zapraszam do siebie :) http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń