Klaus wracał właśnie do domu wraz z Kolem, swoim młodszym bratem, po małej "popijawie" w Grill'u. Był pijany, zmęczony i zły, ponieważ Stefan zabił jego 3 hybrydy. Zastanawiał jak się zemścić, tak by samemu na tym nie stracić. Nie mógł nic zrobić Elenie, była mu potrzebna.
-A co z tą małą blondyneczką, Caroline? W końcu to jego przyjaciółka, na pewno się wkurzy-powiedział Kol. I miał racje, Stefan pomimo swojej wściekłości nie pozwoli krzywdzić przyjaciół.
-Dobry pomysł Kol, jeden z niewielu-odpowiedziałem. Wyciągnąłem natychmiast telefon i zadzwoniłem do Tylera, mojej pierwszej hybrydy, i jak na ironię byłego chłopaka Caroline.
-Tyler, chcę abyś przyjechał do mojego domu, zaraz.-powiedziałem do słuchawki i nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się.-Będzie zabawa-powiedziałem do Kola, i już wchodziliśmy do mojego domu.
Tyler zjawił się w domu Klausa jakoś 15 minut po jego telefonie, widocznie niezadowolony, że jest chłopcem na każde zawołanie.
-O co chodzi?-zapytał Klausa zniecierpliwiony.
-Chcę, żebyś poszedł do swojej byłej dziewczyny i ją ugryzł, ok?-odpowiedziałem mu z szatańskim uśmieszkiem na ustach
-Przecież to ją może zabić, zwariowałeś?-zaczął krzyczeń.
-Zrób to, bez dyskusji, bo inaczej cię zabije.
-Nie ugryzę jej.
-Zobaczymy.-odpowiedziałem i wyszedłem z pokoju. Co za nieznośny dzieciak, i tak wiem że to zrobi. Jest przywiązany, bo to ja go stworzyłem.
Po około godzinie dostałem esemesa od Tylera, z treścią: "Nie wiem dlaczego, ale zrobiłem co mi kazałeś. Zadowolony jesteś? Przez ciebie Caroline umrze."
Szczerze zrobiło mi się trochę żal dziewczyny, w końcu co ona ma do tego wszystkiego? Postanowiłem do niej pojechać i ją uleczyć, a co, raz mogę być dobrym chłopcem. Droga nie zajęła mi dużo czasu, a już stałem pod domem szeryf Forbes. Nie ma co, kazałem zabić córkę policjantki. Zapukałem do drzwi i czekałem. Po chwili otworzyła mi mama Caroline i zapytała czego chcę.
-Przyszedłem pomóc Caroline-odpowiedziałem-proszę mnie wpuścić.
-A czego chcesz w zamian?-zapytała niespokojnie. Widać była zdezorientowana moim zachowaniem.
-Niczego nie chcę, to był wypadek, i teraz powinienem go naprawić.
-Ok, wejdź. Jest w swoim pokoju, na końcu korytarza po prawej stronie-powiedziała i znikła w jakimś innym pomieszczeniu. Wchodząc do pokoju Caroline od razu usłyszałem, że płacze. Pierwszy raz od prawie 1000 lat zrobiło mi się kogoś na prawdę szkoda. Podszedłem bliżej, lecz gdy dziewczyna mnie zobaczyła od razu podskoczyła na łóżku, pomimo bólu wypisanego na jej twarzy.
-Co tu robisz?-zapytała przez łzy, które spływały jej po twarzy.
-Jestem tu by cię uleczyć, i przeprosić za to co się stało.
-Teraz o tym pomyślałeś?!-no dziewczyna ma cięty język, nie powiem. Przysiadłem na brzegu jej łóżka, choć widziałem, że raczej nie chciała bym się do niej zbliżał. Na jej ręce ujrzałem jakąś tandetną, brzydką i zapewne śmiesznie tanią bransoletkę.
-Od kogo to?-zapytałem.
-Od Tylera, dał mi ją rano z okazji urodzin.-odpowiadała szeptem, widać że nie miała już sił.
-Och. To chyba miłe.
-Tak, to miłe. Ciebie już pewnie nawet nie obchodzą urodziny, skoro miałeś ich tak dużo.
-Czasami o nich myślę, a czasami nie. Ale nie mówmy o tym. Jestem tu z innego powodu.-odpowiedziałem, po czym szybkim ruchem podniosłem ją do pozycji siedzącej. W tej chwili oparta była na mojej klatce piersiowej, tyłem do mnie, a ja czułem jakieś dziwne ciepło, którego dawno już nie miałem okazji czuć. Podstawiłem jej do ust swój nadgarstek i powiedziałem:
-Proszę bardzo, pij.-a ona po chwili namysłu wbiła swoje zęby w moją rękę. Było to niepokojąco przyjemne.-Wszystkiego najlepszego, Caroline.
Kiedy znalazłem się już w domu, nie mogłem przestać o niej myśleć. Co mi odbiło, przecież to jakaś gówniara, której w głowie imprezy tylko. Po prostu dawno z nikim nie byłem i teraz mi się tak jakoś zachciało, jestem głupi. Poszedłem do swojego pokoju i wyciągnąłem z szafy duże pudło, w którym trzymałem różne pamiątki. Tak, znalazłem to czego szukałem. Zapakowałem w pudełeczko i postanowiłem do niej pojechać. Kiedy znalazłem się w jej domu, okazało się że wszyscy już śpią. Poszedłem do pokoju Caroline, postawiłem pudełeczko na nocnym stoliku i wpatrywałem się przez chwilę w śpiącą dziewczynę. Na prawdę jest ładna. I nie mogąc się powstrzymać, nachyliłem się nad nią i delikatnie pocałowałem w usta. W tamtym momencie wiedziałem, że jestem już stracony.
I jak? :) Proszę o szczere opinie ;)
Tak bardzo ich lubię <333
OdpowiedzUsuńopowiadanie super :)
mam nadzieje że przynajmniej tu będą mieć swój happy ending ;**
czekam na rozdział 2 :P
Uwielbiam . :) ciekawie się zapowiada . :)
OdpowiedzUsuńWspaniały <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńhttp://kol-caroline.blogspot.ie/